niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział IV: Słabość

Przyznam, że odrobinę się zawiodłam :( Myślałam, że poprzedni rozdział nie wyszedł mi aż tak źle, ale chyba się myliłam, skoro nie było żadnego komentarza.
Mam w takim razie nadzieję, że może tym podratuję odrobinę opowiadanie i choć trochę przypadnie Wam do gustu.

Buziaczki :*
Werv Avis

~*~

-Dlaczego, Granger?
Spojrzała na niego pytająco. Jego mina była surowa, a wzrok chłodny i przyprawiający o dreszcze strachu i niepokoju. Zatrzymał się i nie zamierzał iść dalej, dopóki nie uzyska odpowiedzi. Stanęła przed nim w bezpiecznej odległości i uniosła głowę do góry, aby móc zagłębić się w jego szarych oczach. Chciała mu pokazać, że się go nie boi, a stanowcze spojrzenie, jakim go obdarzyła, miało odzwierciedlać jej odwagę.
-Dlaczego co, Malfoy?
-Nie udawaj głupiej. Dlaczego wybrałaś mnie?! Po to, żeby mi do reszty zniszczyć życie?! Żeby pokazać innym jaką jesteś cwaną i wyszczekaną szlamą, która może mieć wszystko?! Żeby wszyscy ci zazdrościli tego, że będę musiał latać za tobą jak cień?! Zrozum coś, Granger… Nie licz na to, że będę na twoje każde skinienie głowy. Dla mnie jesteś nikim, po prostu nie istniejesz..
-Zdążyłam zrozumieć! Pragnę ci tylko powiedzieć, że musiałam cię wybrać, bo wybacz, ale nie myślę tylko o sobie tak jak ty, a przyjaciele są dla mnie najważniejsi, więc wolałam nie wybierać nowego chłopaka Ginny, tylko ciebie, znienawidzonego dupka! I dla twojej wiedzy, chciałam się z tobą dogadać, żebyś nie musiał mnie pilnować, ani nigdzie za mną latać, bo uwierz, mi też nie jest na rękę posiadanie przygłupawego cienia, ciągle będącego za tobą! Nienawidzę cię tak bardzo, że zrobiłabym wszystko, aby cię nigdy nie poznać, ale cóż, czasu nie zmienię, do jasnej cholery!
-Och, zamknij się Granger, nie mogę już cię słuchać. Każda chwila z tobą jest chwilą straconą, więc przesuń się, bo chciałbym, aby moja czysta krew nie musiała się pobrudzić taką szlamą, jaką jesteś ty…
Chłopak spojrzał na nią z pogardą i omijając ją, pociągnął dziewczynę z bara. Hermiona zachwiała się i z gracją upadła na zimną, kamienną podłogę. Gdy blondyn się jedynie zaśmiał z zaistniałej sytuacji, Ślizgonka w swoim wzroku miała jedynie chęć zemsty.
-Petrificus tota…
-Expelliarmus! – złapał w powietrzu jej różdżkę i szybko do niej podbiegł. Przygniótł dziewczynę do ściany w sposób, że nie mogła się uwolnić. – Tylko na to cię stać, Granger? – przyłożył jej różdżkę do krtani i jedynie ją obserwował. W brązowych oczach dostrzegł lęk, a przytrzymując ją, poczuł przyspieszony puls. Delikatnie zluzował ucisk i odsunął różdżkę od jej szyi. Nagle wraz ze słowami starszego mężczyzny, blondyn odskoczył od niej jak oparzony.
-Na rany Salazara! Granger, Malfoy, zostawić was samych i już skaczecie sobie do gardeł?! Obydwoje szlaban, jutro, w moim gabinecie, godzina 20!
-Nie zamierzam z nim być w jednym pomieszczeniu!
-Będziesz musiała się przyzwyczaić, od dzisiaj będziecie spędzać więcej czasu razem. A teraz marsz do dormitoriów! Nie chcę was już dzisiaj widzieć!
Nim się obejrzała, na korytarzu została sama, zapalone pochodnie oświetlały jej drogę, ale ona nie ruszała się z miejsca. Stała w tym samym miejscu, co przed momentem, gdy mężczyźni znikali z jej pola widzenia. Nie mogła uwierzyć w to, co miało miejsce jeszcze chwilę temu. Zastanawiała się nad tym, jak można mieć w sobie aż tyle nienawiści, co ten Ślizgon. Mimowolnie po jej policzku spłynęła samotna łza, którą szybko otarła rękawem szaty i ruszyła w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego jej nowego domu.
Jesteś silna, Hermiono. Poradzisz sobie.

~*~

Chłopak biegł przez puste korytarze, aż do kamiennej ściany. Bąknął jedynie Czysta krew, a przejście się natychmiastowo otworzyło. Pomieszczenie i jego wystrój nic się nie zmieniły, wszędzie panowały różne odcienie zieleni i srebra, a wszystko przypominało mu o wcześniejszych, beztroskich latach, które tu spędził. Wewnątrz nikogo nie było, a on nawet nie miał ochoty na towarzystwo, dlatego udał się do swojego dormitorium, które było nieco oddalone od pokoi pozostałych uczniów. Jego uwagę przykuły drzwi znajdujące się naprzeciw jego. Było to Jej dormitorium. Od razu powrócił mu obraz minionej kłótni i lęku w jej oczach. Bała się go, a on musiał to przyznać, nic innego nie mógł zrobić. Słowa dziewczyny ciągle pobrzmiewały w jego głowie. Nienawidzę cię tak bardzo, że zrobiłabym wszystko, aby cię nigdy nie poznać… Mimo wszelkich swoich przekonań, zabolało go to. Wiedział, że zasłużył na jej nienawiść, ale w głębi serca zawsze liczył na to, że ona tak naprawdę po prostu go nie lubi. Nigdy mu nie powiedziała prosto w twarz, że jest przez nią znienawidzony, a dzisiaj wreszcie wydusiła to z siebie i wykrzyknęła.
Dłuższą chwilę stał i patrzył w drzwi prowadzące do jej sypialni, gdy nagle usłyszał kroki dochodzące z Pokoju Wspólnego. Szybko wszedł do swojego pokoju i zostawił delikatnie uchylone drzwi, aby móc zobaczyć kto idzie. Zobaczył brunetkę, która pewnym krokiem zmierzała w jego stronę. Już myślał, że został dostrzeżony, gdy dziewczyna nawet nie patrząc w jego stronę, nacisnęła klamkę i zniknęła za drzwiami swojego dormitorium. Mimo, że ta chwila trwała bardzo krótko, chłopak zdążył zauważyć pojedyncze łzy spływające po jej policzkach. Usiadł na łóżku, lekko się pochylił, opierając łokcie na swoich kolanach i pogrążył się w rozmyślaniach. Salazarze, jakim ja jestem kretynem… Co ona mi takiego zrobiła…? Gdyby się nie zaprzyjaźniła z Potterem jej życie byłoby o wiele łatwiejsze. Ojciec by mnie nie zmuszał do tyrania jej, a te piękne brązowe oczy nie wypłakałyby ani jednej łzy z mojego powodu… Pieprzona duma Malfoy’ów i patologiczne podejście do czystości krwi… Merlinie, dlaczego ja…
Z zamyślenia wyrwał go huk otwieranych drzwi i czarnoskóry mężczyzna, który momentalnie rzucił się na jego łóżko z butelką alkoholu w ręce.
- No i jak tam Dracze? Co ci takiego Sevuś nasz kochany powiedział? Aaaa i jak tam z naszą nową Ślizgońską koleżaneczką? Opowiadaj Dracuniuniuniuniu – wesoło rzucił chłopak, zaczynając odkręcać porządnie zamknięty trunek.
- Blaise, wyjdź stąd… - cicho odparł blondyn nawet nie spoglądając na przyjaciela.
- Smoku, kochanie ty moje. W takim razie najpierw się napijemy, a później porozmawiamy. Spójrz co mam! Jedna z pierwszych i najstarszych edycji, Ognista prosto od Ogdena! Wczoraj wykradłem z barku staruszka, więc możemy dzisi…
- Zabini! Głuchy jesteś?! Do jasnej cholery, wyjdź stąd! Nie mam siły ani ochoty na twoje pijackie towarzystwo! Daj mi po prostu święty spokój… - blondyn zerwał się z łóżka i szeroko otworzył drzwi prowadzące na zimny korytarz. Ciemnoskóry wstał w milczeniu i powoli podszedł w kierunku przyjaciela. Gdy miał już wychodzić, zatrzymał się na chwilę przy chłopaku, dotknął jego ramienia i powiedział:
- Masz moje wsparcie, Malfoy. Wiesz gdzie mnie szukać…
Blaise zniknął za drzwiami, które zaraz po jego wyjściu trzasnęły z głośnym hukiem. Blondyn jedynie się o nie oparł, stał tak przez moment, lecz po chwili po prostu się osunął, rzucił zaklęcie wyciszające na swój pokój i zaczął płakać jak jeszcze nigdy, nie wiedząc, że dziewczyna w pokoju obok robi dokładnie to samo.

~*~

Obudziła się pod zieloną, satynową pościelą na wielkim i miękkim łożu. Nie pamiętała jak się tam znalazła, ostatnim widokiem, który zapadł w jej pamięci, to wielkie walizki znajdujące się naprzeciw wejścia, rozmyte łzami dziewczyny siedzącej na zimnej posadzce przy drzwiach.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła już siódma rano, więc dziewczyna powoli wstała i udała się do prywatnej łazienki. Gdy spojrzała w lustro, lekko się przestraszyła swojego odbicia. Miała potargane włosy, a każdy z nich był ułożony w inną stronę, napuchnięte powieki i czerwone oczy od płaczu. No pięknie, Hermiono. Nie sądziłam, że okażesz się taka słaba. Nie chcąc dalej oglądać swojego odbicia, uciekła pod szybki prysznic, a wychodząc z niego, przywołała różdżką do siebie ubrania i kosmetyki potrzebne do makijażu. Szybko wysuszyła włosy i gdy była gotowa, weszła z powrotem do swojego pokoju. Dopiero teraz mogła się przyglądnąć temu, jak ono wygląda. Mimo tego, że dom Slytherinu znajdował się w lochach, to przez wielkie okna przedzierało się naturalne światło, a po drugiej stronie szyby było jezioro. Zaciekawiło ją to rozwiązanie, bo myślała, że jej pokój to będą cztery ściany i meble, nie spodziewała się żadnego naturalnego światła, które przedzierało się przez wodę i dawało zieloną smugę jasności. Swój wzrok przeniosła na wielkie, czarne łoże ze srebrnymi rzeźbionymi wężami na kolumnach i wezgłowiu, a następnie na hebanowe biurko do kompletu. Dalej podążyła swoim spojrzeniem na wielką zieloną kanapę i stolik, usytuowane naprzeciw ogromnego rzeźbionego kominka. Wtedy ujrzała drzwi, trzecie w tym pomieszczeniu i zdała sobie sprawę, że jeszcze nie przekroczyła ich progu. Podeszła do nich, nacisnęła klamkę, ale one ani drgnęły. Spróbowała jeszcze raz i znowu to samo. Wtedy pomyślała, że mogą reagować na słowa i wypowiedziała: Otwórzcie się. Serce jej zamarło, ale nie z powodu, że w zawiasach coś trzasnęło, a przed nią ukazała się przestronna, srebrna garderoba, lecz dlatego, że jej słowa nie brzmiały jak jej, tylko jak syk węża. Chwilę stała w osłupieniu i wpatrywała się przed siebie, w głąb nowo otwartego pomieszczenia. Po jakimś czasie weszła do niego z dużą dozą niepewności i przy pomocy czarów rozpakowała swoje ubrania. Ciągle zszokowana, weszła z powrotem do pokoju, gdzie stwierdziła, że musiało jej się to wydawać i spojrzała jeszcze raz na swoje dormitorium. Cóż… Slytherin rzeczywiście ma klasę… Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Nie wiedziała kto to może być, bo przecież kto ze Ślizgonów chciałby się z nią spotkać? Postanowiła nie otwierać, ale gdy pukanie znowu rozniosło się po pomieszczeniu, niepewnie podeszła do drzwi i je otworzyła. Pierwsze co zobaczyła to potargana blond czupryna.
- Czego chcesz, Malfoy?
- Dzień dobry, też cię miło widzieć – delikatnie się uśmiechnął do dziewczyny.
- Czego chcesz, Malfoy? – powtórzyła ostro, a jemu wydawało się, że gdyby wzrok mógł zabijać, to leżałby przed nią martwy.
- Ehhhh… Gotowa na śniadanie?
- Tak, ale idę sama. Nie będziesz za mną latał jak cień – mówiąc to, wyszła z pokoju, zamknęła drzwi i minęła zdezorientowanego blondyna. Chłopak delikatnie chwycił za nadgarstek dziewczyny i przyciągnął ją do siebie. – Co, Malfoy? Znowu będziesz próbował przebić mi krtań różdżką? No dalej, przecież dla ciebie jestem nikim.
- Granger, ja… Nie wiem jak to powiedzieć… Po prostu przepraszam…Wybacz mi wczorajszą scenę i zapomnijmy o tym… - dziewczyna spojrzała w jego stalowoszare oczy i ujrzała w nich ból, żal, ale też adrenalinę.
- Przeprosiny przyjęte, ale musisz wiedzieć, że wybaczyć łatwo, trudniej zapomnieć…
- Jestem tego świadomy i nawet nie wiesz jak jest mi przykro…
Mówiąc to, cały czas patrzył w jej brązowe tęczówki. Dziewczyna zakłopotana jego bliskością zaczęła się powoli peszyć, a na jej policzki wtargnął delikatny, różowy rumieniec. Blondyn swoim spojrzeniem lustrował każdą część jej twarzy, po czym zatrzymał wzrok na jej ustach, pociągniętych cienką warstwą szminki w naturalnym kolorze. Pochłonięty myślami, powoli zbliżył się do niej i z wielką niepewnością, czule ją pocałował, a ona, nie wiedząc co robić, oddała jego pocałunek. Chwila ta nie trwała długo, bo brunetka bardzo szybko otrzeźwiała i odepchnęła od siebie chłopaka.
- Malfoy! Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz, że w ten sposób zapomnę?!
- Ale przyznaj, podobało ci się – odparł z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Wcale, że nie! – krzyknęła dziewczyna różowiejąc na twarzy jeszcze bardziej.
- Nie? To czemu odwzajemniłaś? Przede mną nic nie ukryjesz, Granger.
- Nie znoszę cię! Idę na śniadanie! Sama!
Brunetka odwróciła się na pięcie i szybko udała się w stronę Pokoju Wspólnego, pewnie siebie kołysząc biodrami. On chwilę stał, spoglądać na nią utęsknionym wzrokiem i delikatnie uśmiechając się do samego siebie, lecz kilka sekund później znalazł się obok dziewczyny.
- Co tu robisz? – zapytała z wyraźnym zdenerwowaniem.
- Idę na śniadanie – zawadiacki uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Merlinie, jaki ty jesteś arogancki.
- W sumie to nazywam się Malfoy, ale niech ci będzie, Merlin też do mnie pasuje.
- Do jasnej cholery! Zostaw mnie w spokoju!
- Nie mogę, zapomniałaś już o tym co mówił Snape?
- Cóż, wczoraj miałeś do tego zupełne inne podejście. Co się zmieniło?
- Przemyślałem parę rzeczy i stwierdziłem, że nie warto robić sobie wrogów wśród Ślizgonów. Tak nawiasem mówiąc, to uważam, że o wiele lepiej ci w tym zielonym krawaciku, Gran…
- Czego chcesz?
- Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Czego chcesz? Nie przymilałbyś się do mnie, gdybyś niczego nie chciał, także o co chodzi?
- Chcę żebyś nikomu nie powiedziała o tym, co się stało przy naszych pokojach, proszę – dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na blondyna. Uśmiech z jego twarzy zniknął i zastąpiła ją niezwykła powaga.
- No kto by pomyślał, że Draco Malfoy będzie mnie kiedykolwiek o coś prosić… Co z tego będę mieć?
- W sumie to dużo mogę ci zaoferować… Zaczynając od randki w niezwykle wygórowanym towarzystwie, kończąc na nie mówieniu nikomu w Hogwarcie o tym, jaka jesteś silna, płacząc pierwszego dnia pod drzwiami – na jego twarzy z powrotem pojawił się uśmiech, tym razem był on cwany, natomiast brązowowłosa spojrzała na niego z przerażeniem w oczach.
- Skąd to wiesz?!
- Granger, mam pokój obok ciebie, a ty nie rzuciłaś żadnego wyciszającego zaklęcia. Naprawdę myślałaś, że tego nie będzie słychać?
- Może to nie byłam ja!
- Granger, kogo próbujesz oszukać: mnie czy samą siebie? Jak myślisz, jak to możliwe, że obudziłaś się na własnym łóżku, a nie na podłodze pod drzwiami?
- Byłeś u mnie w pokoju?! Jak śmiałeś, ty bezczelna gadzino! Ty, ty…
- Dziewczyno, uspokój się! Przecież nic ci nie zrobiłem! Usłyszałem, że przestałaś ryczeć jak dziecko, więc poszedłem do ciebie, bo chciałem cię przeprosić. Pukałem, a ty nie otwierałaś, więc otworzyłem drzwi, a ty leżałaś na podłodze. Nie jestem aż taki bezduszny, więc wziąłem cię na ręce i zaniosłem do łóżka. Tyle! Oczywiście chcę zrobić coś dobrze, ale i tak wychodzi źle, no bo jakżeby inaczej? Następnym razem zapamiętam, żeby cię tam zostawić, nie ma sprawy, Granger – chłopak odwrócił się od dziewczyny i skierował w stronę Wielkiej Sali, do której wejście znajdowało kilka kroków dalej. Dziewczyna dalej stała w niemym szoku, lecz gdy zobaczyła, że blondyn za chwilę skręci i zniknie z jej pola widzenia, zawołała za nim.
- Malfoy! – chłopak na chwilę przystanął, nie spoglądając w jej kierunku, po czym odwrócił się do niej i spojrzał na nią troskliwie. – Dziękuję… - blondyn uśmiechnął się delikatnie, ale szczerze, skinął głową na znak, że nie ma za co dziękować i odszedł w kierunku swojego miejsca przy stole Slytherinu.
Dziewczyna stanęła w wejściu do Wielkiej Sali , a spojrzenia wszystkich były utkwione w niej samej. Niektórzy przyglądali się jej z zaciekawieniem, inni z lękiem czy pogardą. Świetnie, powtórka z wczorajszej rozrywki. Pewna siebie ruszyła w stronę stołu należącego do jej nowego domu, lecz przechodząc obok Gryfonów, brunetka poczuła, że dostaje czymś w twarz, jak się okazało, był to tost posmarowany dżemem, którym rzuciła w nią Lavender Brown. Ślizgonka spojrzała w jej stronę ze znaczną pogardą i rozdrażnieniem, aczkolwiek postanowiła nie robić żadnej sceny. Wystarczyło jej to, że większość obecnych na śniadaniu ją teraz obserwuje, nie potrzebowała większej publiczności. Gdy z powrotem się odwróciła z zamiarem ponownego skierowania się do stołu, usłyszała za sobą szept Lavender:
- Może i  Granger jest sprytna, ale szlama pozostanie szlamą mimo wszystko. Nie wiem jak to możliwe, że została Ślizgonką – wtedy dziewczyna już nie wytrzymała.
- Wiesz co, Brown. Masz rację. Jestem Hermiona Granger, jestem szlamą i jestem w Slytherinie. Coś jeszcze masz do powiedzenia? Bo jak nie, to chciałabym wreszcie udać się na swoje miejsce i zjeść w spokoju śniadanie bez wszystkich oczu wgapionych centralnie we mnie! I najlepiej się napatrz na mnie w tym ślizgońskim mundurku i przyzwyczaj do tego, kim jestem i do jakiego domu należę! I tyczy się to was wszystkich! – dziewczyna rozglądnęła się po Wielkiej Sali i ludziach w nią wpatrzonych, dostrzegła smutne miny swoich przyjaciół, nauczycieli. Nagle spostrzegła wściekłego chłopaka o blond czuprynie zbliżającego się do niej.
- Koniec przedstawienia! A jak ktoś ma jeszcze jakiś problem do Granger, to ma też do mnie, więc możecie śmiało ustawić się w kolejce przy stole Ślizgonów! – chwycił jej ramię i pociągnął ją w stronę miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą siedział.
- Malfoy, ja usiądę gdzieś indziej, nie będę wam przeszkadzać…
- Dzień dobry, Mionka! Siadaj z nami, będzie sympatycznie! Wreszcie znalazł się ktoś do przeprowadzenia rozmowy na jakimś wyższym poziomie! – słysząc słowa brunetki, Blaise postanowił wkroczyć do akcji, śmiejąc się przy tym wesoło i ignorując wściekłe spojrzenie swojego przyjaciela i Pansy Parkinson.
- Witaj, Hermiono. Blaise ma rację, zostań tutaj z nami. Możesz usiąść koło mnie, jak tylko chcesz, oczywiście – odparł Teodor Nott, uśmiechając się i po części zalecając do nowej Ślizgonki.
- Nie, naprawdę. Pójdę tam, gdzie wcz…
- Granger, zamknij się i siadaj tutaj – szybko przerwał jej blondyn, przesuwając się i robiąc dziewczynie miejsce na skraju ławki, obok siebie. Salazarze, ześlij mi siły do tego babska. Już wolę, żeby siedziała obok mnie, niż koło tego cholernego Notta, który pewnie już ją rozebrał w myślach. Dziewczyna go posłuchała i usiadła obok, zachowując między nimi dosyć spory odstęp. Na swój talerz nałożyła jajecznicę, a gdy podniosła głowę, dostrzegła wściekły wzrok Parkinson na sobie. Dziewczyna nawet nie wstydziła się tego, że siedzi wpatrzona w brunetkę i za pomocą swoich nieistniejących mocy telekinetycznych próbuje ją zmiażdżyć, zniszczyć, a przynajmniej sprawić żeby zniknęła.
- Coś nie tak, Parkinson? Chcesz się może zamienić miejscami?
- Nie waż się do mnie odzywać, ty mała, śmierdząca szlamo! – krzyknęła na cały głos, do tego stopnia, że niektórzy z sąsiednich stołów z powrotem skierowali wzrok na całą grupkę.
- Parkinson, uspokój się. Jak ci coś przeszkadza, to tam są drzwi, a ty masz drogę wolną.
- Draco!
- Mówię jak jest. Albo się zamkniesz i przestaniesz na nią patrzeć, jakbyś miała ją zamordować albo po dobroci odejdziesz od tego stołu – dziewczyna spojrzała na blondyna, później na nią wzrokiem pełnym nienawiści, wstała i wściekła wyszła z Wielkiej Sali.
- No i jeden problem mniej – westchnął Zabini.
Gdy pozostała czwórka jadła śniadanie, opiekun ich domu zaczął rozdawać swoim podopiecznym plany zajęć. Podchodząc do nich powiedział jedynie:
- Granger, Malfoy. Wiecie co macie robić w wolnym czasie. Ponadto mam nadzieję, że pamiętacie o dzisiejszym szlabanie – mężczyzna nie czekając na żadną odpowiedź od razu skierował się do wyjścia i po chwili zniknął z ich punktu widzenia.
- Czy ja dobrze słyszałem, że wy już drugiego dnia w szkole macie szlaban? Muszę przyznać, że się postaraliście – zaczął się śmiać ciemnoskóry chłopak.
- Zamknij się, Diable i lepiej zacznij szykować na eliksiry ze Slughornem…

~*~

Zaraz po śniadaniu udała się do swojego dormitorium, żeby zabrać rzeczy potrzebne na dwie godziny eliksirów. Gdy znajdowała się w swoim pokoju, usiadła na łóżku i zastanawiała się nad tym, co ma dalej robić. Rok szkolny dopiero się zaczynał, a ona już nie miała siły. Nigdy jej się to nie zdarzało, zawsze była bardzo chętna do nauki, ale nie tym razem.
Spakowała do torby najważniejsze rzeczy i wyszła, nie czekając na Malfoy’a, który kazał jej nie wychodzić dopóki po nią nie przyjdzie. Mimo tego, że jego towarzystwo przestało jej tak bardzo przeszkadzać, to nadal nie chciała mieć z nim nic wspólnego, a teraz, gdy jeszcze miał jej pilnować, czuła się przy nim wręcz dziecinnie. Wiedziała, że on jej nienawidzi i postanowiła, że ograniczy jego zadania powierzone mu przez Snape’a do minimum, poprzez pozwolenie mu jedynie na pomoc przy szukaniu książek z informacjami. Nie musi jej pilnować, a tym bardziej wprowadzać jej do grupy zaprzyjaźnionych z nim Ślizgonów. Tak już postanowiła i tak ma zostać, a poinformuje go o tym podczas wspólnego szlabanu.
Gdy wyszła z Pokoju Wspólnego do lochów, z rozmyślań wytrąciły ją tak bardzo znajome jej głosy. Odwróciła się w stronę skąd dochodziły i ujrzała dwóch Gryfonów i jednego Puchona. Ginny, Harry i Ron. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Hermiona! O co chodzi w tym wszystkim?
- W tym wszystkim to znaczy?
- Ty i Slytherin? Jak to w ogóle możliwe?!
- O co chodzi z Malfoy’em? Mam na myśli dzisiejsze śniadanie!
- Ja nie mogę w to uwierzyć! Przez 5 lat byliśmy w jednym domu, a teraz będziesz z tymi oślizgłymi gadami?!
- Stop! Czy może mówić tylko jedna osoba?! – dziewczyna zatrzymała się i w końcu musiała podnieść ton głosu, bo jej przyjaciele tak ją przekrzykiwali, że nie mogła nawet dojść do słowa. Dopiero gdy się uspokoili, ruszyła w stronę sali od eliksirów. – Dziękuję…
- To może zacznij od tego, co wiesz…
- Tak naprawdę, to nic nie wiem… Jeszcze… Rozmawiałam ze Snapem, według niego nikt nie zaczarował Tiary, a jej przydział zależy tylko ode mnie i tego, jak bardzo się zmieniłam… Ale w sumie ja to podejrzewałam i miałam tego świadomość. Nic wam nie mówiłam, bo nie byłam pewna tego, no ale widzicie jak wyszło… Jestem nową, chodzącą sensacją Hogwartu…
- Snape mówił ci coś jeszcze?
- W sumie to tak, zlecił mi jakieś dziwne zadanie i…
- Dziwne to znaczy jakie?
- Nie mamy teraz czasu na to, żeby rozmawiać na ten temat. Ja z resztą teraz też nie będę mieć czasu na cokolwiek, więc jeśli nie dowiecie się o tym ode mnie, to pewnie od Zakonu.
- Dobra, a o co chodzi z Malfoy’em?
- O to, że jestem teraz jej ochroniarzem i mam pilnować przed takimi jak wy – nie wiadomo skąd pojawił się tuż obok z cwanym uśmiechem na ustach, który towarzyszył mu dzisiaj od samego rana.
- Bardzo śmieszne, Malfoy. Może pójdziesz sprawdzić czy nie ma cię w klasie Slughorna?
- A ty może powiesz swoim przyjaciołom, z kim się spotykasz w Gey Clubie, Potter? – uśmiech wciąż nie znikał z jego twarzy.
-Harry… czy to prawda?! – krzyknął Ron.
- Ja, ja…
- Może ci pomogę, Bliznowaty? Anthony Goldstein, mówi ci to coś? – wszystkie oczy skierowane były na czarnowłosego chłopaka, który ze wstydu poczerwieniał na twarzy.
- Malfoy, przestań! – krzyknęła na niego zdenerwowana Ślizgonka.
- Podziękujecie mi innym razem za odrobinę prawdy o koledze. A teraz chodź Granger, za chwilę się spóźnimy na eliksiry.
- Harry, idziesz z nami? – nieśmiało zapytała brązowowłosa.
- Nami, Hermiono? Nami? Masz na myśli siebie i tą tlenioną fretkę? Wiesz co, zauważyłem, że się zmieniłaś, ale nie sądziłem, że aż tak. Chyba odpuszczę sobie dzisiaj lekcje. Do zobaczenia kiedyś… - mówiąc to, skierował się w stronę wyjścia z lochów, a zaraz za nim pobiegła pozostała dwójka przyjaciół z przepraszającymi, ale także zawiedzionymi wyrazami twarzy. Dziewczyna stała na środku korytarza jeszcze przez chwilę, następnie spojrzała na uśmiechniętego blondyna, podeszła do niego i uderzyła go w policzek, który natychmiast zaczął pulsować i przybierać barwę purpury. Chłopak nawet się nie bronił, wiedział że zasłużył na to.
- Myślałam, że wydoroślałeś, Malfoy i będziemy mogli się dogadać. Najwyraźniej się myliłam.
Dziewczyna ominęła go i szybkim krokiem skierowała się do sali od eliksirów. Ani razu się nie odwróciła za siebie i nie ujrzała miny pełnej niedowierzania i smutku. W głębi serca liczyła na to, że chłopak szybko do niej podbiegnie, zatrzyma ją i przeprosi, ale nic takiego się nie wydarzyło.
 

4 komentarze:

  1. Przeczytałam dziś całość ale z komentarzem poczekam na rozwój fabuły bo narazie trochę się zgubiłam. I stanowczo tego za dużo. Harry gejem. Hermiona całujaca się z Malfoyem drugiego dnia szkoły. On zauroczony nią. Stanowczo jeszcze poczekam z opinią. Pozdrawiam
    Luella
    A i włącz komentarze z anonima

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszą kwestią, którą pragnę poruszyć już na samym początku są komentarze. Wierz mi, początki są ciężkie, znam to aż za dobrze. Nie przejmuj się ich brakiem, bo to wcale nie oznacza, że rozdział jest zły ;) Nie bierz też za bardzo do siebie krytyki. Wyciągnij wnioski, przeanalizuj wszystko i popraw. Także, żadnego użalania, moja droga. Jesteś silną babką, musisz poćwiczyć i będzie tylko coraz lepiej :D Wierzę w Ciebie!
    ,,[...]pociągnął dziewczynę z bara.(To ewidentnie język potoczny, który NIE MOŻE być stosowany przez narratora. W dialogach jest dozwolony, ale nie przez narratora. Swoją drogą, nawet nie jestem pewna co to znaczy :'D)
    ,,[...]gracją upadła[...]:'(Można upaść z gracją, gdy atak jest niespodziewany? ;P)
    ,,[...]uciekła pod szybki prysznic[...]"(W takim kontekście ten "szybki" wygląda bardzo dziwnie. Jakby sugerował, że ten prysznic(w znaczeniu kabiny) jest szybki, np. szybko biega. Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli)
    Hm... Hermiona mówi w języku wężów, okej, to potrafię zrozumieć, aczkolwiek... Kiedy Harry ,,rozmawiał" z wężem w zoo nie miał świadomości, że posługuje się tym językiem. Skąd więc ta pewność u Hermiony? ;)
    ,,[...]z wielką niepewnością, czule ją pocałował, a ona, nie wiedząc co robić, oddała jego pocałunek.(Moja pierwsza myśl? O kurwa. Moja druga myśl? Szybki jest, zdecydowanie. Dopiero drugi dzień szkoły, a oni już się całują ^^ XD Rzeczywiście, ten pocałunek nastąpił szybko, ponieważ zarówno akcja, jak i relacja między nimi nie zdążyła się na tyle wyklarować i rozwinąć. Także, według mnie, troszkę się pospieszyli :D)
    Niesamowicie spodobała mi się reakcja Granger na zaczepkę ze strony Lavender(której też nie lubię). Oby tak dalej, Granger! Jak prawdziwa Ślizgonka, pełna wyrachowania.
    Idę czytać kolejny!
    Ściskam mocno,
    Padme ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego co widzę akcja nabiera tempa, przez co czytając nikt się nie nudzi ( co w przypadku twojego talentu i tak byłoby niemożliwe). Uwielbiam te przepychanki między Draco i Hermioną którzy próbują na siłę się nienawidzić, chociaż tak naprawdę czują coś zupełnie innego. Zaskoczył mnie pocałunek, chociaż w obecnej sytuacji myślę że bohaterów mogło ponieść i dodało to uroku scenie przeprosin. Ale Malfoy, jak to Malfoy zdążył sobie już nagrabić po raz kolejny wydając Pottera XD. Ciekawe jak będzie próbował błagać Hermionę o wybaczenie tym razem.

    Muszę skomentować twój sposób opisywania emocji i otoczenia, bo jest wprost genialny. W twoich tekstach czuć magię, wszystko pobudza wyobraźnię. Czuć chłód lochów i miękkość pościeli. Mam przed oczami obraz dormitorium Hermiony, bez jakiejkolwiek grafiki.

    Pisz, kobieto bo idzie ci świetnie :)
    Nie przejmuj się brakiem komentarzy lub małą ich ilością, też mam ten problem, chociaż ostatnio sytuacja nieco lepiej się przedstawia.
    Do tej pory każdy przeczytany u ciebie rozdział podobał mi się w 100 %!
    Czas na kolejny ;)

    Przesyłam buziaki i lecę dalej!

    Lena

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry!

    Opowiadanie: Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa zostało poprawione i znów wkracza w świat blogosfery!

    Krótki opis: Historia oczami Dracona Malfoya; bogata w liczne komentarze i sarkastyczne uwagi dotyczące nie tylko Hermiony Granger, ale również problemów dojrzewania i odkrywania w sobie nieznanych do tej pory uczuć. Opowieść o za szybkim dorastaniu, braniu odpowiedzialności za własne czyny i walce z Szakalem, czarnoksiężnikiem, którego wpływy przedarły się nawet przez bramy Hogwartu.

    Zapraszam na www.melodie-duszy.blogspot.com

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń