niedziela, 4 grudnia 2016

Rozdział III: Cisza przed burzą


Dobry wieczór, Kochani!
Nowy rozdział. Mam nadzieję, że choć odrobinę przypadnie Wam du gustu i pozostawicie po sobie jakikolwiek komentarz! :D
Muszę też wspomnieć, że odrobinę zmieniłam zasady panujące w Hogwarcie, a konkretniej przydział do domów, który następuje co roku!
A teraz zapraszam do czytania :)

Buziaczki,
Werv Avis


~*~


            Cały poranek minął bardzo szybko i nie było czasu no dopakowywanie czegokolwiek. Hermiona z Ginny ubrały się w pośpiechu i wyszły gotowe przed dom, gdzie pan Weasley przy pomocy Rona i Harry’ego pakował wszystkie kufry do samochodu. Dziewczyny usiadły na huśtawce przed domem i czekały, aż wszyscy będą gotowi do wyjazdu.
- Chcę z nim dzisiaj zerwać.
- Jak to dzisiaj? Dopiero mówiłaś, że chcesz najpierw wszystko sobie poukładać.
- Wiem, ale Blaise mi wczoraj coś powiedział.
- Powiedział?
- No bo… Ja się z nim spotkałam w sklepie do quidditcha i pytał czy zerwałam, a gdy zaprzeczyłam dał mi wystarczające powody dla których powinnam to zrobić… - dziewczyna się bardzo zmieszała, widać było, że toczyła wewnętrzną walkę dotyczącą tego, czy powinna się zwierzyć ze wszystkiego przyjaciółce.
- Chcesz mi o tym powiedzieć? Bo jak nie jesteś goto…
- Harry jest gejem…
- No chyba sobie żartujesz!
- Nie, nie pytaj skąd Blaise wie, to nie jest ważne. Chodzi o to, że nasz związek był tylko przykrywką…
- Zamorduję go!
- Poradzę sobie sama, nie martw się. Załatwię to jak najszybciej i zacznę się oficjalnie spotykać z Zabinim.
- No widzę, że same korzyści – dziewczyny zaśmiały się. – Czekaj, czy ten chłopak jest z Hogwartu?
- Tak. Na pewno nie zgadniesz kto to!
- Szósty rok?
- Taaaak.
- Anthony Goldstein.
- Skąd wiedziałaś?!
Nagle doszedł je krzyk pani Weasley:
- Kochani! Wszyscy do samochodu! Za chwilę będziemy spóźnieni! Na brodę Merlina, gdzie jest moja różdżka? Czy my nie możemy choć raz wyjechać w spokoju, godzinę wcześniej, żeby być przed czasem? Co roku to samo! Szybciutko, dzieciaki! Mamy mało czasu!
Dziewczyny tylko spojrzały na siebie i się uśmiechnęły. Gdy już wszyscy wsiedli do samochodu, odlecieli w kierunku dworca King’s Cross.

~*~

            Nim się obejrzeli, byli już na peronie 9 i ¾, który jak zwykle był wypełniony po brzegi. Przeciskając się przez tłum wpadali na znajomych i ich rodziców. Gdy już znaleźli się w pociągu, do odjazdu zostały niecałe dwie minuty. Dziewczyny wychyliły się przez okno i dostrzegły dwóch Ślizgonów szybko zmierzających w stronę wejścia. Jeden z nich jak zobaczył rudowłosą dziewczynę, rozpromienił się, żwawo jej pomachał i dał znak, że zobaczą się później, natomiast drugi, blondyn, skierował swój wzrok na brunetkę, a następnie szybko go odwrócił. Sama nie wiedziała, co jego spojrzenie oznaczało, może była to złość, pogarda, a może smutek. Dziewczyna nie mogła nic wywnioskować i usiadła z powrotem na swoim miejscu, po czym pogrążyła się w myśleniu. W momencie, kiedy wagony ruszyły, Ginny poprosiła Harry’ego o rozmowę, więc w tym celu udali się na korytarz. Hermiona została w przedziale sama z Ronem, który nie wiedział jak zagadać, ale po pełnej niezręczności ciszy odważył się zrobić pierwszy krok.
- Hermiono, chciałem porozmawiać…
- O czym?
- Raczej o kim… O nas… Słuchaj, ja nie panuję nad sytuacją… Po prostu się w tobie zakochałem i nic na to nie poradzę. Dlatego chciałem się ciebie zapytać czy dasz mi szansę, a właściwie to czy dasz szansę nam? Jako parze?
- Ron, już ci mówiłam, że nic do ciebie nie czuję.
- Rozumiem – odparł w smutku, opuszczając głowę. Mimo niechęci jaką ostatnio żywiła do rudzielca, jego widok sprawił jej odrobinę przykrości.
- Ale to nie znaczy, że nie możemy się przyjaźnić… Jesteś dla mnie jak brat i to się raczej nie zmieni. Ostatnio się od siebie dosyć oddaliliśmy, co nie powinno się zdarzyć. Harry nas potrzebuje w zwalczeniu Voldemorta, więc musimy go wspierać, tworząc całość, a nie grupki.
- Przepraszam, Miona… Za wszystko…
- Już w porządku, Ron.
Uśmiechnęli się do siebie pokrzepiająco i zapadła między nimi cisza. Po chwili do przedziału weszła lekko zdenerwowana Ginny i cały czerwony ze wstydu Harry. Usiedli na swoich miejscach i próbowali udawać, że wszystko jest w porządku, ale wszyscy obecni już wiedzieli do czego doszło między tą dwójką.
- Ciekawe do jakich domów w tym roku trafimy… - rozpoczęła temat rudowłosa.
- Liczę na to, że Tiara łaskawie przywróci mnie do Gryffindoru, bo żółte mundurki mi się już znudziły…
- Oj, nie przesadzaj Ron… Hufflepuff nie jest aż taki zły…
- Pragnę ci przypomnieć, że to nie ty jesteś w tym momencie czarną owcą w rodzinie!
- Ron, nikt cię nie uważa za czarną owcę!
- Jasne…
I znowu cała czwórka zamilkła.
- Miona, za chwilę się zacznie spotkanie dla prefektów, idziesz? – wtrącił Harry.
Dziewczyna podniosła się z miejsca i wyszła na korytarz razem z przyjacielem. Dłuższą chwilę szli w milczeniu, ale w połowie drogi chłopak odezwał się:
- Nie obwiniam Cię za to, że mi nie powiedziałaś o Syriuszu… Wiem, że gdybyś miała pewność, co do jego śmierci, to byś to zrobiła. Źle postąpiłem, bo to nie była twoja wina, a ja tak po prostu wybuchnąłem na ciebie. Nie powinienem był tego robić…
- Każdy popełnia błędy, Harry. Przykro mi z powodu jego śmierci.
Do ostatniego przedziału ponownie szli w ciszy, ale im to nie przeszkadzało. Hermiona była zajęta rozmyślaniem o rozmowie, która toczyła się wcześniej, o corocznym przydziale do domów. Była przekonana, że miniony rok był jej ostatnim w Gryffindorze, już czuła, gdzie trafi, ale nie chciała tego przyznać, dopóki oficjalnie się o tym nie dowie. Gdy weszli do pomieszczenia, dziewczyna zauważyła, że są już prawie wszyscy, brakowało tylko jednej osoby. Razem ze swoim przyjacielem zajęli miejsce obok Anthony’ego Goldsteina, który radośnie spojrzał na Harry’ego, ten jedynie odwzajemnił uśmiech i lekko się zarumienił. Brunetka się zmieszała, nigdy nie była w takiej sytuacji i wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała porozmawiać o tym z chłopakiem. Z zamyślenia wyrwał ją głos profesor McGonagall, która rozpoczęła spotkanie. Hermionę zdziwiło to, ponieważ nie wszyscy byli obecni, wtedy spojrzała na miejsce obok niej, które do tej pory stało puste. Na krześle siedział wysoki blondyn patrzący na nią swoimi szarymi oczami. Dziewczyna odwróciła wzrok i próbowała się skupić na monologu nauczycielki, ale nie była w stanie. Ciągle miała świadomość, że chłopak, siedzący obok, świdruje ją wzrokiem. Gdy zebranie się oficjalnie zakończyło, dziewczyna natychmiast poderwała się z krzesła i chciała jak najszybciej wyjść z przedziału, ale dobiegł ją głos chłopaka:
- Granger, poczekaj.
- Nie mów mi co mam robić, Malfoy – mimowolnie zatrzymała się i powoli odwróciła w jego stronę. W przedziale zostali sami.
- Jednak posłuchałaś, grzeczna dziewczynka – chłopak uśmiechnął się zawadiacko i zbliżył do niej.
- Ostatni raz tak się do mnie zwróciłeś, tleniona fretko!
- Uspokój się, bo czerwieniejesz z tych emocji. Rozumiem, że jestem tak bardzo przystojny, że nie potrafisz mi się oprzeć, ale do tego przejdziemy już w Hogwarcie. Zrozum, tutaj jest mało klimatycznie.
- Nienawidzę cię!
- Nie przesadzaj, Granger. Dobrze wiesz, że mam rację.
- Zatrzymałeś mnie tylko po to, żeby dyskutować o twoim wygórowanym ego? Jesteś żałosny.
- W sumie to chciałem się z tobą dogadać.
- Dogadać?
- Mam coś dla ciebie – mówiąc to, wyciągnął z plecaka dobrze znaną jej książkę. – Nasza umowa dalej aktualna?
- No kto by pomyślał? Eliksiry dla zaawansowanych. Myślałam, że już jej nie zobaczę – uśmiechnęła się, chwyciła książkę i odwróciła się do niego plecami, po czym skierowała się do wyjścia z przedziału. Wtedy blondyn chwycił ją mocno za ramię i przyciągnął tak, że nie miała jak się wydostać.
- Umowa aktualna?
- Tak – wtedy ją puścił, a ona zdążyła z powrotem udać się do wyjścia, gdzie na chwilę się odwróciła – Nie powiem o tym, że pijany Malfoy dotknął wczoraj szlamy, ale w umowie nie było nic o trzeźwym Malfoy’u.
Dziewczyna uśmiechnęła się szyderczo i zniknęła z jego oczu. Na skroni Dracona pojawiła się lekko widoczna żyłka, która zaczęła delikatnie pulsować.
- Nie cierpię cię, Granger!

~*~

            Blondyn powoli udał się w stronę swojego przedziału w którym znajdowali się Blaise Zabini, Pansy Parkinson i Teodor Nott. Nie miał ochoty wracać do przyjaciół. Gdyby był tam tylko Diabeł, to nie byłoby problemu, ale nie chciał znowu oglądać ślinienia się Pansy na sam jego widok, a Nott ostatnio grał mu na nerwach samym towarzystwem. Postanowił, że pospaceruje trochę po pociągu i odpocznie od ludzi, których znowu będzie widywał na co dzień. Przechodząc koło każdego przedziału, przyglądał się z wielką obojętnością osobom w nich siedzących. Nagle zatrzymał się, a na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie, szare oczy spojrzały prosto na nią. Delikatna twarz, otoczona brązowymi włosami, spiętymi w luźnego koka, oczy tego samego koloru i pełne ciepła, szczupła sylwetka z kobiecymi kształtami oraz ten szeroki uśmiech. Patrząc na nią, widział piękną dziewczynę, której zazdrościł tego szczęścia i beztroski. Malfoy, opamiętaj się. To jest Granger, której nienawidzisz. Z jego rozmyślań wyrwał go przyjaciel:
- Smoczku, a co ty tu robisz? Chyba już minąłeś nasz przedział!
- Próbuję uciec jak najdalej od Parkinson.
- Dlatego stoisz tutaj i obserwujesz Hermionę, tak?
- Przecież nie patrzę na nią. To tylko nic niewarta szlama. Próbuję ogarnąć jak to możliwe, że nie zauważyłem wcześniej, że Potter jest gejem… Przecież teraz to widać na pierwszy rzut oka – oderwał swój wzrok od brunetki i poszedł dalej, a za nim czarnoskóry.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz teraz rozmawiać ze mną o Potterze i jego kochanym Anthonym. Jak tam twoja umowa z Hermioną?
- Nie denerwuj mnie, Diable.
- Nie zgodziła się? Ooo, biedny Dracuś – wypowiadając swoją kwestię zaczął się tak śmiać, że nie mógł się uspokoić jeszcze przez dłuższą chwilę. Blondyn obrzucił go piorunującym spojrzeniem i udał się dalej przed siebie. Po chwili przyjaciel go dogonił dalej się szczerząc.
- Zgodziła się.
- To w czym problem?
- W tym, że jest zaskakująco przebiegła, co jej się wcześniej nie zdarzało pokazywać!
- No widzisz, ludzie się zmieniają, a ty zacząłeś z naprawdę mądrą dziewczyną, która może wszystko wykorzystać przeciwko tobie.
- Dziękuję za pomoc, Zabini, a teraz przestańmy rozmawiać o tej brudnej szlamie, której wręcz nienawidzę.
- Wczoraj mówiłeś coś innego – bąknął pod nosem i się uśmiechnął szyderczo.
- Co powiedziałeś?
- Nic, absolutnie nic.
- Tak właśnie myślałem.

~*~

            Reszta podróży minęła zdecydowanie lepiej niż sam początek, wszyscy się w miarę rozweselili, a aura magii nasilała się z każdym przebytym kilometrem. W przedziale Hermiony, Ginny, Harry’ego i Rona słychać było radosne krzyki i huki związane z grą w Eksplodującego Durnia, który urozmaicał czas nie tylko wspomnianej czwórce, ale też ich znajomym. Po pewnym czasie, pełnym rozmów i zabaw, naszła pora na przebranie się w czarne szaty Hogwartu, a myśli dotyczące przydziału do domów nabrały na sile i uczniowie już nie rozmawiali o niczym innym.
            Hermiona wchodząc do Wielkiej Sali była coraz bardziej pewna tego, jaki wyrok otrzyma od Tiary Przydziału. Spokojnie usiadła na swoim dotychczasowym miejscu przy stole Gryffindoru i czekała, aż przyjdzie pora na jej rok. Była zamyślona i robiła tylko to, co reszta uczniów. Biła brawa, przestawała, znowu biła, znów przestawała i tak w kółko. Spojrzała na stół, przy którym już za kilka minut przyjdzie jej siedzieć. Przeszedł ją delikatny dreszcz, ale nie strachu, tak jak by się mogło wydawać, ale ciekawości, która nią zawładnęła. Zastanawiała się nad tym, jak będzie teraz wszystko wyglądało. Jej przyjaźń, nauka, życie… Nie potrafiła sobie tego wyobrazić, a już za parę chwil będzie musiała funkcjonować jakby w innym świecie.
            Po raz kolejny już dzisiaj, rozmyślenia przerwał jej głos profesor McGonagall, która oświadczyła, że przyszła kolej na szósty rok. W kolejności alfabetycznej wywoływała do siebie uczniów, zaczynając od Hanny Abbott, a już po chwili Hermiona usłyszała swoje imię i nazwisko. Pełna gracji i pewności siebie wstała i pomaszerowała do krzesła stojącego na środku sali. Gdy na nim usiadła, a na jej głowie spoczęła mówiąca Tiara, usłyszała szybki, niezrozumiały monolog pełny emocji i strachu. Wtedy wszystko się potwierdziło, a czapka wydała donośny okrzyk: SLYTHERIN!.
            W tym momencie większości wydawało się, że czas stanął w miejscu. Wszyscy spojrzeli po sobie. Na każdej twarzy malowało się zdziwienie i wielkie niezrozumienie. Harry, Ron i Ginny wstali i nie wiedzieli co zrobić, co powiedzieć. Czuli pustkę i pewnego rodzaju zdradę połączoną ze stratą. Gdy Hermiona podniosła się z krzesła i ruszyła w stronę jej nowego stołu, czuła na całym swoim ciele spojrzenia wszystkich obecnych w sali, ale nie dała po sobie poznać, że się tym przejmuje. Każdy lustrował ją wzrokiem pełnym powagi i niedowierzania, a szepty nabierały na sile: Jak to możliwe?... Przecież ona jest mugolaczką!... Ale to jest szlama!... To nie może być prawda… Wielka strata dla Gryffindoru... Brunetka szła przed siebie, a zbliżając się do stołu należącego do domu węża, po raz pierwszy uniosła wzrok na jakąś osobę. Jego szare oczy wyrażały sprzeczne emocje. Wyczytała z nich gniew, zaskoczenie, obojętność i… lęk? Nie, to nie może być prawda. W dalszym ciągu z obojętną miną udała się do wolnego miejsca pomiędzy dziewczynami, które kojarzyła z widzenia, ale nigdy nie miała okazji do poznania ich. Gdy podniosła głowę i skierowała swoje spojrzenie w stronę stołu nauczycieli, każdy z nich jej się przyglądał, ale tylko jeden uśmiechał się od ucha do ucha. Po raz pierwszy widziała szczery uśmiech Severusa Snape’a.

~*~

Łuhuuu, Granger znowu w Gryffindorze! Wszyscy się cieszą!… Moment… CO?! JAK TO SLYTHERIN?! Nie, nie, nie! To nie może być prawda! Jak ta stara czapka śmiała przydzielić ją do mojego domu?! I dlaczego ona się tam nie wykłóca z McGonagall?! Co jest grane?! O co w tym wszystkim chodzi?! Ona naprawdę idzie w tą stronę i nikt jej nie zatrzyma? Halo! Dziewczyno! Tam jest twoje miejsce! Czemu ona jest tak bardzo obojętna i się tym nie przejmuje? Czemu nie walczy o swoje? Chyba każdy wie, że nie chce tu być. Nie wśród ludzi których nienawidzi… Mnie nienawidzi…Dlaczego nikt nie protestuje? Na brodę Merlina! Przecież ona nie będzie miała tu życia! Dumbledore, dalej będziesz tak siedział i patrzył na nią?!...Czemu spojrzała akurat na mnie? Dlaczego nie ma łez w oczach, a na jej ślicznej twarzy maluje się ciekawość? Czemu…
- Draco! Słyszysz mnie?! – krzyknęła mu prosto w twarz Pansy.
- Wybacz, zamyśliłem się… Co mówiłaś?
- Że nie zdzierżę jej przy śniadaniu, na lekcjach, w Pokoju Wspólnym, a tym bardziej w dormitorium! Ta brudna szlama nie ma prawa tu być!
- Pans, uspokój się. W dormitorium razem nie będziecie, każdy prefekt ma osobne…
- Przepraszam bardzo, czy ty jej bronisz?!
- Nie, też mi nie odpowiada jej osoba, ale nic nie zrobimy! Nie pójdziemy do Tiary i nie powiemy jej ej czapka, cofnij przydzielenie szlamy Granger do Salazarka, bo jak nie to cię wyrzucimy w Zakazanym Lesie.
- Dobre Smoku, to ci się udało! – zaśmiał się Blaise, który uważnie obserwował poczynania swojego przyjaciela. Wiedział, co jest na rzeczy, ale blondyn wysyłał bardzo sprzeczne sygnały. Widział jak się zachowywał w jej pobliżu, a ta kartka, którą wziął z Sennika kumpla, potwierdzała wszystko.
- Może i szlama, ale przez wakacje się zmieniła i przyznam, że całkiem niezła z niej dupeczka.
Na słowa Teodora, pięść Dracona zacisnęła się jeszcze mocniej, już zamierzał coś odpowiedzieć, gdy usłyszał jak jego nazwisko wywoływane jest przez wicedyrektorkę.
Masz szczęście, Nott.

~*~

Hermiona wyszła z Wielkiej Sali w trakcie uczty i udała się do lochów, gdzie znajdował się dom Slytherinu. Szła ponurymi, pustymi korytarzami, a jej kroki głośno pobrzmiewały. Dotarła pod kamienną ścianę prowadzącą do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i sobie przypomniała hasło obowiązujące w tym roku. Czysta Krew. Cóż za ironia. Uśmiechnęła się, gdy nagle ktoś złapał ją za ramię. Obróciła się i ujrzała mężczyznę o czarnych włosach i długiej pelerynie tego samego koloru. Za nim stało dwoje, tak dobrze już jej znanych, Ślizgonów.
- Za mną, Granger.
Przypuszczała, że rozmowa ze Snapem nastąpi, ale nie sądziła, że aż tak szybko. Z racji, że nie nadążała za trójką mężczyzn musiała delikatnie truchtać. Po raz pierwszy znajdowała się w tej części lochów, zawsze była tu jedynie na lekcjach eliksirów i nie sądziła, że korytarze są aż tak długie i zakręcone. Parę minut później znajdowali się pod gabinetem profesora.
- Granger, właź do środka. Wy dwoje zostajecie na razie przed drzwiami.
Nie spojrzał nawet na swoich wychowanków i zatrzasnął im drzwi przed nosem. Skierował swój wzrok na nową Ślizgonkę i się delikatnie uśmiechnął.
- Nie masz do mnie żadnych pytań? Dlaczego, co i jak?
- Chyba nie, spodziewałam się tego.
- A to nowość… Rzeczywiście się zmieniłaś… Zacznę od tego, iż fakt, że jesteś w Slytherinie nie jest w żaden sposób powiązany z Czarnym Panem…
- Voldemortem
- Niech ci będzie… Tiara nie została przez nikogo zaczarowana, o twoim przydziale zadecydowała jedynie twoja osobowość. Na pewno zauważyłaś pewne zmiany, które w tobie zaistniały w niedawnym czasie, na które składają się nowe cechy, nawyki, zachowania. Przyznam, że jest to sprawa magii. Wczoraj powiedziałaś mi o swoich koszmarach nocnych. Jak pewnie się już domyśliłaś, to wszystko się ze sobą w pewien sposób łączy. Nie powiem ci z jakiego powodu i w jaki sposób, bo znając pozostałości twojego przeklętego, gryfońskiego charakteru zapewne byś mi nie uwierzyła, także to będzie twoje zadanie. Pomyślałem sobie, że na pewno będziesz chciała wykorzystać swój przywilej bycia prefektem na zgłębienie informacji z działu Ksiąg Zakazanych w bibliotece, więc same plusy. A ponadto poznasz całą prawdę o sobie.
- Jaką znowu prawdę?
- Mówię, że prawdę o sobie, co dotyczy również twojej rodziny, słuchaj uważnie Granger. Masz zebrać informacje na temat tego, co się działo w czasie twoich narodzin i przez następne dwa lata w świecie magii, musisz też dokładnie przeanalizować historię i drzewo genealogiczne rodziny Rosier z wieku XX…
- Moment, czy to przypadek, że mam szukać o Rosierach, gdy moja mama miała tak na nazwisko przed ślubem?
- Nie Granger, to nie jest przypadek. Kolejne tematy to zaginieni i zamordowani w roku 1981 oraz pradawne zaklęcia umieszczające część duszy w cudzym ciele.
- Coś jak horkruksy?
- Podobne, ale nie do końca. Dzięki horkruksom możesz powrócić mimo śmierci ciała, bo rozszczepiasz duszę i póki przedmioty lub stworzenia, w których ją umieszczasz nie zostaną zniszczone, twoja dusza nadal istnieje. Mi chodzi o umieszczenie ważnej dla nas części duszy w innym człowieku podczas swojej śmierci. Nie ma tutaj możliwości przywrócenia zmarłego do świata żywych. Zapamiętałaś wszystko?
- Chyba tak, ale…
- Granger, nie ma czasu na chyba. Zapamiętałaś? Tak czy nie?
- Tak.
- To w takim razie masz czas do 19 września, wtedy zgłosisz się do tego gabinetu o godzinie 16:00 i ani minuty później.
- Czemu tylko do 19? Materiał wydaje się być dość obszerny, a zostało trochę ponad dwa tygodnie…
- Bo wtedy kończysz siedemnaście lat i według świata czarodziejów stajesz się dorosłą osobę. Pomyśl trochę, Granger. Nikomu to jeszcze nie zaszkodziło…Wszystko jasne?
- Tak.
- A teraz wybieraj… Malfoy czy Zabini?
- Co to ma być za pytanie? Czego ono w ogóle się tyczy?!
- Wybieraj, Granger, nie mamy czasu.
- Malfoy – odpowiedź dziewczyny ewidentnie zszokowała Severusa. Zapadła między nimi chwila milczenia.
- Dobry wybór.
Mężczyzna szybkim krokiem ruszył ku drzwiom prowadzącym na korytarz, gdzie siedziało dwoje jego wychowanków.
- Malfoy właź do środka. Szybko! A ty Zabini, masz zastąpić obu prefektów Slytherinu i oprowadzić pierwszy rok po zamku i lochach!
- Ale…
- Zaraz zaczaruję tę cholerną czapkę i trafisz jednak w tym roku do Hufflepuffu! – pozostali w gabinecie tylko się uśmiechnęli, ale gdy mężczyzna wrócił ich twarze pokryła powaga. – Malfoy, od dzisiaj pilnujesz Granger. Na pewno przyznasz mi rację, że nie jest mile widziana w Slytherinie, więc masz się nią zająć, tak żeby się czuła jak w poprzednich latach. Masz uważać, żeby nic się jej nie stało, jeśli ktoś ją skrzywdzi, ty poniesiesz tego konsekwencje, ale kara nie będzie ode mnie – wymownie spojrzał na blondyna. – Ponadto, masz pomóc w powierzonym jej zadaniu. Nie wiem w jaki sposób, ale to się zalicza do twoich obecnych obowiązków, a teraz wyjdźcie mi stąd, chcę chwilę spokoju.
Czarnowłosy wygonił ich ze swojego gabinetu i gdy tylko przekroczyli próg, drzwi za nimi huknęły, a echo rozniosło dźwięk na całe lochy. Spojrzeli na siebie pełni mieszanych uczuć i ruszyli w ciszy w stronę wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Po pewnym czasie chłopak odezwał się:
- Dlaczego, Granger?

2 komentarze:

  1. Cześć! ;) Witam już w 2017 roku i ogromnie przepraszam za zwłokę w komentowaniu. Prawdę mówiąc, rozdział zaczęłam czytać już dawno, ale miałam trochę nauki i tak się złożyło, że kompletnie zapomniałam o skomentowaniu.
    Harry gejem? No powiem szczerze, że mnie zaskoczyłaś ^^ I to solidnie, chociaż to do niego jakoś tak pasuje. Podobnie zresztą jak do Dumbiego :D
    Jakoś tak się nawet ucieszyłam, kiedy Ronald przeprosił Hermionę, ale... Nie wiem czemu, wyczuwam pewien niepokój. Zapewne niepotrzebnie, mimo wszystko coś takowego w mojej mózgownicy się zrodziło.
    ,,[...]żółte mundurki mi się już znudziły…" (Ej, Ron! Przecież ty tam idealnie pasujesz. I mam nadzieję, że tam zostanie. Wcale nie jest czarną owcą. Wcale.)
    Dobrze, że Potter zdecydował się wyjaśnić swoje haniebne zachowanie względem Hermiony. Mały plusik dla niego. Taki maluśki.
    ,,[...]już czuła, gdzie trafi, ale nie chciała tego przyznać"(Niesamowity zmysł; ta, która nienawidziła wróżbiarstwa wie już, gdzie trafi – a przynajmniej się domyśla ;P)
    ,,[...]Anthony’ego Goldsteina, który radośnie spojrzał na Harry’ego, ten jedynie odwzajemnił uśmiech i lekko się zarumienił."(Zastanawia mnie jedynie fakt, czy Goldstein to przypadek czy część Większego Planu? ;))
    ,,[...]Jednak posłuchałaś, grzeczna dziewczynka"(To ma taki perwersyjny wydźwięk :'D)
    ,,[...]oglądać ślinienia się Pansy"(Fuuuuj, Pansy. Czemu ja jej tak nie lubię to sama nie wiem XD)
    OOO. Pan Malfoy zaczyna dostrzegać wdzięki Hermiony ^.^
    ,,[...]szczery uśmiech Severusa Snape’a."(Rozpłynęłam się ;3 Też bym chciała zobaczyć ;P Ale chyba nawet ten szczery uśmiech nie był takim szokiem dla uczniów jak fakt, że mugolaczka będzie w Slytherinie)
    A propo corocznego przydziału... To jest dobry pomysł i podoba mi się, bo wskazuje, że każdy się zmienia. Przede wszystkim jednak ciekawi mnie, czy Hermiona odnajdzie się w nowym domu. Na początku się trochę pogubiłam, ale kiedy dotarłam do nazwiska Rosier wszystko stało się dla mnie jasne ;)
    ,,[...]delikatnie uśmiechnął.(Na gacie Salazara! Nie potrafię sobie wyobrazić Severusa, który się uśmiecha DELIKATNIE. to przekracza moje kompetencje :D)
    ,,[...]Niech ci będzie…(Nie wierzę, że tak łatwo przystał na nazywanie Czarnego Pana Voldemortem. Nienawidził tego)
    W każdym razie, historia wciąga mnie coraz bardziej i lecę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiem od czego zacząć! Bomba z Potterem rozwaliła mnie na łopatki XD Kto by się tego spodziewał. Pomysł z przydzielaniem uczniów do innego domu każdego roku, jak najbardziej przypadł mi do gustu. Kocham relację Blaisa z Draco, a poczucie humoru pierwszego z nich jest po prostu idealne. Dokładnie tak go sobie wyobrażam. Draco jako zbuntowany, piękny chłopiec, który pali i pije, jest chamski i tajemniczy,ale ma w sobie tę odrobinę wrażliwości dla tych których ceni i bywa zagubiony we własnych myślach, to po prostu kandydat na mojego męża XD Hermiona bardzo mnie zastanawia, chociaż wywołała na mnie pozytywne wrażenie. Dobrze że udało ci się uniknąć nijakości jej postaci, co niestety zrobiłam w swoim opowiadaniu ( ale to kwestia czasu, spokojnie, pokaże na co ją stać (;). Ginny jak zawsze w roli dobrej przyjaciółki także mi się podoba. No i na końcu Ron, wieczna pierdoła życiowa :D Momentami współczuję mu nieśmiałości i tego jak Granger trzyma go we friendzonie ( ale oczywiście lepiej pasuje do Draco, i tylko J.K. Rowling tego najwyraźniej nie dostrzega)

    Masz niesamowity styl pisania, dziewczyno! Czyta się płynnie i z niezwykłą przyjemnością. Żałuję że zaniedbałam cię na kilka tygodni, ale dzięki temu mogę bez czekania pędzić dalej. Życzę ogromnej ilości weny i kłaniam się nisko nad twoim talentem.

    Pozdrawiam :*

    Lena

    OdpowiedzUsuń