niedziela, 1 stycznia 2017

Rozdział V: Nowy początek



Lekcje mijały bardzo szybko. Blondyn ciągle przyglądał się dziewczynie z nadzieją, że przynajmniej raz odwróci się i podniesie na niego swój wzrok, nawet pełen pogardy i nienawiści, ale brunetka nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem. Udawała, że chłopak nie istnieje i bardzo dobrze jej to wychodziło, szczególnie dlatego, że wokół niej ciągle kręcił się Teodor, który nie zamierzał odpuścić sobie tej Ślizgonki. Na transmutacji blondyn usiadł wraz z Zabinim w ławce za Granger i Nottem. Był tak blisko niej, że aż czuł delikatny, kwiecisty zapach jej perfum, który tak dobrze zapadł w jego pamięci po porannym pocałunku.
Nagle zobaczył jak jego kolega, siedzący tuż obok dziewczyny, wyciąga swoją wielką dłoń i obejmuje brunetkę ramieniem, która jedynie się do niego uroczo uśmiechnęła. Twarz Dracona pobladła, jego szczęka się mocniej zacisnęła, a na skroni wyskoczyła mała, pulsująca żyłka. W tym momencie miał ochotę po prostu jak najmocniej uderzyć Ślizgona. Już miał zamiar wstać, gdy przytrzymała go wielka czarna dłoń na ramieniu.
- Smoku, możesz mi wreszcie wytłumaczyć o co ci chodzi?
- W jakim sensie?
- No na przykład to, co teraz wyprawiasz. Usiądź spokojnie na swej dupeczce, poczekaj do końca lekcji i ją ładnie przeproś.
- Panie Zabini, proszę przestać rozmawiać z Panem Malfoy’em! Jak ci się podoba kolega, to proszę się umówić po lekcjach, a nie przeszkadzać. Przerabiamy bardzo ważny temat i musimy się skoncentrować! – w sali rozbrzmiał donośny głos profesor McGonagall.
- Tak jest, bardzo serdecznie panią przepraszam.
- Ale… - zaczął z powrotem blondyn.
- Dracusiu, nie obchodzi mnie o co jesteście ZNOWU pokłóceni i czyja to jest wina. Masz ją przeprosić i tyle. Skoro ci na niej zależy to raczej nie powinno być to dla ciebie trudne…
- Blaisie Zabini, ostrzegam pana! To już moje drugie upomnienie!
- Tak jest, trzeciego nie będzie, pani profesor!
- Zależy?! Czy ty postradałeś wszystkie zmysły?! Mi zależy na niej?! Diable, twoje teorie przekraczają wszelkie granice!
- Dobra, dobra. W każdym bądź razie wymyślisz coś. A jak nie, to posłuchaj się rady starego wujka Blaise’a. Pójdź do niej do dormitorium z kwiatami, czekoladkami i winem, a będzie twoja, mówię ci. A teraz się już zamknij, bo przez cie…
- Na brodę Merlina! Panie Zabini! Slytherin traci pięćdziesiąt punktów, a ty zyskujesz szlaban! Dzisiaj o 20 pod gabinetem pana Filcha!
- Dzięki, Malfoy. Zawsze wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć – rzekł ponuro chłopak, a na twarzy blondyna od razu pojawił się uśmiech.

~*~

Hermiona w trakcie czasu wolnego siedziała u siebie w sypialni i myślała nad ostatnimi wydarzeniami. Mimo tego, że był dopiero początek września, w lochach było dosyć zimno, więc usadowiła się na kanapie i za pomocą czarów rozpaliła w kominku. Wpatrywała się w szalejący ogień, a do jej ciała dochodziły już fale ciepła. Czuła się samotnie, potrzebowała wsparcia przyjaciół, ale też kogoś, kto usiadłby teraz koło niej, przytulił i delikatnie pocałował. W jej myślach ciągle pojawiał się wysoki blondyn o stalowoszarych oczach. Przypomniała jej się poranna scena, gdy była tak blisko niego, czuła na sobie jego lekko przyspieszony oddech, a on się w nią po prostu wpatrywał. Później nastąpił pocałunek, najkrótszy, ale też najlepszy jakiego w życiu doznała. Nie potrafiła wyrzucić go ze swojej głowy, choć bardzo tego chciała. Myślała o tym, jak bardzo chłopak się zmienił przez wakacje, wyprzystojniał, zmężniał, podrósł kilka kolejnych centymetrów, ale na jej nieszczęście, jego charakter pozostał prawie taki sam.
Z głębokiej zadumy wyrwało ją kolejne w dniu dzisiejszym pukanie do drzwi. Pewnym siebie ruchem otworzyła i dostrzegła blond czuprynę. Nie czekając na żadne powitania i wyjaśnienia, zatrzasnęła chłopakowi drzwi przed nosem i odeszła kilka kroków. Pukanie nastąpiło ponownie. Dziewczyna z odrobiną złości ponownie otworzyła i już nie miała jak zamknąć, bo chłopak uniemożliwił jej to przez wsunięcie nogi między futrynę a skrzydło.
- Czego znowu chcesz, Malfoy? – dziewczyna nie kryła swojej złości.
- Byłem w bibliotece, poszukałem książek, które mogłyby nam pomóc w rozwiązaniu zadań od Nietoperza i przyniosłem ci: Pierwsza Wojna Czarodziejów. 1970-1981. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o historii świata czarodziejów, ale też czarnej magii, Wszystkie rody czarodziejów, wiek XX, Spis czarodziejów czystej krwi zamordowanych w 1981 oraz Pradawne zaklęcia, których tak naprawdę nie powinieneś używać, a nawet znać. A na dodatek przyniosłem ci najlepsze czekoladki, jakie w życiu jadłem, więc bądź tak miła, Granger, i przesuń się, bo te tomiska są dosyć ciężkie.
W oczach dziewczyny można było dostrzec wesołe iskierki spowodowane jego zachowaniem, ale nie chciała mu niczego ułatwiać. Za pomocą zaklęcia Wingardium Leviosa zaczarowała księgi i ponownie zamknęła chłopakowi drzwi przed nosem. Następnie z wielką satysfakcją wróciła na swoje miejsce przed kominkiem, otworzyła czekoladki i zaczęła szukać cennych informacji, pozostawiając w ten sposób chłopaka w sporym zaskoczeniu.

~*~

Blondyn wychodząc ze swojego dormitorium postanowił nie przeszkadzać dziewczynie, która pewnie dopiero wróciła z kolacji w Wielkiej Sali, gdzie następnie się skierował. Szedł zimnymi korytarzami już spóźniony, a jego myśli wciąż błądziły wokół brunetki. Nie chcąc się narzucać, stwierdził, że porozmawia z nią podczas wspólnego szlabanu i dopiero wtedy spróbuje przeprosić, a teraz da jej chwilę dla siebie.
Gdy znalazł się już w WS udał się w stronę swojego stałego miejsca, gdzie czekali już na niego przyjaciele. Blondyn spokojnie usiadł i zaczął nakładać na swój talerz jego ulubione tosty z serem, ale sielankę przerwał głos jego przyjaciela.
- Smoku, gdzie zgubiłeś swoją Hermionkę?
- Zabini, jaką jego?! – wykrzyknęła wściekła Pansy.
- Och zamknij się, Parkinson. Mam cię dość… O co ci chodzi, Diable?
- No nie było jej na kolacji, myślałem, że przyjdziecie razem…
- Jak to jej nie było?!
- Dracze, masz problem ze słuchem?
Chłopak tylko spojrzał z politowaniem na bruneta i za pomocą magii nałożył na talerz wszystko, co było możliwe, a do ręki wziął dwie butelki soku dyniowego, po czym wstał i udał się w stronę wyjścia, nie spoglądając na zszokowanych przyjaciół.
- Dracuś! A gdzie ty idziesz? Myślałam, że zjemy razem!
- Parkinson, mam do ciebie jedną prośbę. Znajdź sobie inny obiekt westchnień, bo nie jestem tobą zainteresowany – następnie zniknął za drzwiami Wielkiej Sali, kierując się z powrotem do domu Slytherinu, pozostawiając dziewczynę z łzami w oczach i rumieńcami zawstydzenia.

~*~

Dziewczyna spojrzała w tak dobrze jej znane, stalowoszare oczy i dostrzegła w nich troskę, dobroć, łagodność… i pożądanie? Podeszła jeszcze bliżej, tak, że mogła liczyć przyśpieszone bicie jego serca. Powoli wspięła się na palce i musnęła ustami jego płatek ucha…
- Granger…
szepcząc przy tym „Długo na to czekałam”. W odpowiedzi usłyszała cichy jęk i…
- Granger…Proszę cię, wstawaj już. Ominęłaś kolację, a ja przyniosłem ją specjalnie do ciebie.
… i po chwili od razu znalazła się w jego objęciach czując namiętny pocałunek na swoich ustach…
- Granger, właśnie przespałaś owutemy..
- Co?! Jak to?! Ale my dopiero jesteśmy na szós…
- Uspokój się już, chciałem cię tylko obudzić – chłopak nie wytrzymał i śmiał się w niebogłosy, co mu się bardzo rzadko zdarzało.
- Czy ty jesteś normalny?! I co robisz w moim pokoju?!
- Nie, nie jestem. Przyniosłem ci kolację, którą przespałaś tak na marginesie i chciałem ci przypomnieć, że za jakieś dwadzieścia minut zaczyna się nasz szlaban, więc tak czy inaczej, musisz wstać, moja droga – dziewczyna słysząc ostatnie słowa blondyna, szybko spojrzała na niego, nie kryjąc przy tym swojego zdziwienia. – Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc przyniosłem tosty, tartę dyniową, pudding, strucle jabłkowe, pączki z konfiturą, no i sok do popicia.
- I ty myślisz, że ja to wszystko zjem?
- Granger, po prostu się przesuń, ja też nic nie jadłem, bo latałem tam i z powrotem, gdyż spałaś jak Zaspana Księżniczka…
- Śpiąca Królewna…
- Właśnie, więc jedz i się pośpiesz, bo nie mamy całego wieczoru na romantyczną kolację przy kominku.
Chłopak usiadł koło niej i zaczął kulturalnie spożywać kolację, a ona przyglądała mu się w wielkim szoku. Lustrowała każdy milimetr jego twarzy oświetlonej jedynie przez ogień szalejący naprzeciw nich. Spojrzała na jego oczy, których tęczówki przypominały kolor stali, i zarumieniła się, przypominając sobie swój jeszcze nie tak dawny sen. Uśmiechnęła się sama do siebie i zaczęła jeść dyniową tartę.
Gdy obydwoje skończyli, zostało im pięć minut na dotarcie do gabinetu Severusa Snape’a, więc nie zwlekając, szybkim krokiem udali się w przeciwną stronę lochów. Szli w milczeniu. Mimo tego, że ich emocje zdążyły opaść po porannym konflikcie dotyczącym Pottera, to żadna ze stron nie poruszała tego tematu, ale obydwoje wiedzieli, że prędzej czy później, muszą o tym pomówić.
Gdy tylko zbliżyli się do komnaty, w której mieścił się gabinet profesora, drzwi gwałtownie się otworzyły, a w nich stanął sam Severus Snape.
- Już myślałem, że się nie pojawicie. Właźcie do środka. W ramach dzisiejszego szlabanu, posprzątacie i posegregujecie mój magazyn z eliksirami i przeróżnymi składnikami, których w życiu na oczy nie widzieliście… Nie patrzcie tak na mnie, myślicie, że po piętnastu latach nauczania w tej szkole eliksirów oddam swoje zapasy Slughornowi, aby wykładać takim kretynom jak wy OPCM? – mężczyzna zamaszyście się obrócił i dał znać uczniom, że mają iść za nim.
- W sumie to za pomocą czarów pójdzie szybciej… - blondyn wyszeptał te słowa do ucha dziewczyny, po której plecach przeszedł szybki i delikatny dreszcz.
- Dziękuję za przypomnienie, Malfoy. Oddajcie swoje różdżki, odzyskacie je po zakończeniu szlabanu. Aaa i żebym nie zapomniał… Wszystko w kolejności alfabetycznej.
- Ale to nam zajmie całą noc!
- Granger, siedź cicho, bo zaraz przedłużę wam szlaban za pyskowanie do miesiąca – spojrzał na nich z pogardą, następnie szybkim krokiem odszedł i zniknął w jednym z korytarzy.
- Zapowiada się ciekawy wieczór…
Pracowali w milczeniu. Bez ustalania niczego sami przydzielili sobie obowiązki. On ścierał kurze z półek i fiolek, ona układała wszystko zgodnie z narzuconą kolejnością. Cisza im nie przeszkadzała, obydwoje mogli się lepiej skoncentrować na swoich zadaniach. Pomieszczenie w którym pracowali było bardzo ciasne i często w zamyśleniu na siebie wpadali, niekiedy upuszczali buteleczki z eliksirami, które stykając się z podłogą, rozbijały się na malutkie kawałki. Rzucali sobie wtedy tylko krótkie „Sorry”, ale nie obwiniali się o to, tak jakby to zrobili jeszcze nie tak dawno. Po dwóch godzinach pracy, chłopak przerwał otaczającą ich ciszę.
- Granger, ja… Ja chciałem cię przeprosić…
- Przeprosiny raczej nie należą się mnie, tylko Harry’emu.
- Wiem, dlatego jutro chcę z nim porozmawiać, ale ciebie chcę przeprosić za coś innego…
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i spojrzała po raz kolejny w jego oczy. Cholera, czemu on jest taki cudowny?!
- Za co w takim razie?
- Za to, że byłem dupkiem i w sumie dalej często się tak zachowuję. Za to, że wylewałaś przeze mnie łzy, a ja wyzywając cię, odbierałem ci pewność siebie. Za mojego ojca, który dalej stara się nauczyć mnie czystości krwi, która dla mnie jest po prostu przereklamowana, a nie umiem mu się postawić, więc również za to, że jestem takim tchórzem… Chcę po prostu zakopać topór wojenny, wyrzucić z pamięci ostatnie pięć lat naszej znajomości i zacząć ją od nowa… Co ty na to… Hermiono? – dziewczyna stała w osłupieniu, a jej usta lekko się otworzyły w wyniku szoku i zdziwienia, nic nie odpowiadała, po prostu stała i się patrzyła centralnie na niego. – Halo? Słuchałaś mnie?
- Tak… Po prostu jestem w szoku… Po raz pierwszy zwróciłeś się do mnie po imieniu… - chłopak jedynie się uśmiechnął do niej szeroko.
- Widzisz, ludzie się zmieniają… To jak, zaczynamy od nowa? – zadając pytanie, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, a prawą rękę wyciągnął w stronę dziewczyny, która bacznie obserwowała jego poczynania. – Jestem Draco Malfoy.
- A ja Hermiona Granger –brunetka uśmiechnęła się nieśmiało, po czym podała mu rękę. Ich niepewne spojrzenia skierowały się ku sobie, a oni wybuchli głośnym śmiechem.
- A tak w ogóle, to co ci się śniło, gdy cię budziłem? – dziewczyna spuściła wzrok z chłopaka i się odwróciła, aby nie zobaczył jej zawstydzenia.
- Yyyy… Ginny… Ja i Ginny na zakupach.
- Ginny, powiadasz… Dziwne…Byłem przekonany, że słyszałem swoje imię – dziewczyna z powrotem na niego spojrzała, tym razem z przerażeniem wypisanym na twarzy. Blondyn uśmiechnął się zawadiacko i zaczął zbliżać do niej, na co ona cofała się, dopóki na swoich plecach nie poczuła regału ze szklanymi fiolkami. – Cóż, najwyraźniej musiało mi się przesłyszeć… - i znowu był tak blisko niej, że usłyszał jak brunetka głośno przełyka ślinę. Nie wiedział, co nim kierowało, ale nie przeszkadzało mu to, a wręcz mu się podobało. Stali tak przez chwilę w ciszy, gdy nagle otworzyły się drzwi w których od razu stanął tak dobrze im znany mężczyzna w czarnej szacie. Obydwoje szybko od siebie odskoczyli i spojrzeli na nauczyciela.
- Granger, Malfoy, z tego co pamiętam, mieliście szlaban, a nie randkę w takim ustronnym miejscu jakim jest mój magazyn… Macie szczęście, że udało wam się skończyć tak szybko. Tu są wasze różdżki, zabierzcie je ze sobą i zejdzie mi z oczu.
Obydwoje minęli Snape’a w przejściu i skierowali się w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Znowu szli w ciszy i myśleli o tym, co się przed chwilą działo, a co by się stało gdyby nie pojawił się mężczyzna. Każde z nich nie wiedziało, czy dobrze robi dopuszczając do siebie drugie, ale w tym momencie się tym nie przejmowali. Ważniejsze było to, że chcieli zacząć od nowa, bez kłótni, wyzwisk, łez.
Nim się obejrzeli, byli już przed swoimi pokojami, żadne z nich nie chciało się żegnać i po prostu stanęli i z powrotem się sobie przyglądali. Ona nie była pewna jego intencji, nie wiedziała czy chłopak coś knuje, czy naprawdę żałuje tych pięciu lat, ale stwierdziła, że nie dowie się tego, póki go nie pozna na nowo.
- Chcesz może mi pomóc przy szukaniu informacji dotyczących zadania od Snape’a? Wydaje mi się, że została jeszcze spora część kolacji i czekoladek od ciebie, także nie powinniśmy głodować – dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało i wyczekiwała odpowiedzi. Blondyn chwilę się zastanawiał, a następnie szczerze się uśmiechnął.
- Tak, bardzo chętnie.
Weszli do dormitorium i skierowali się w stronę kanapy. Chłopak dopiero teraz mógł na spokojnie rozejrzeć się po pokoju dziewczyny. Był podobny do jego, jedyne co je różniło to oświetlenie. Pokój dziewczyny był zdecydowanie jaśniejszy przez jedno okno więcej. Podszedł do niego i po drugiej stronie szyby dostrzegł pływające ryby, którym od razu pozazdrościł wolności, którą posiadają.
- Przydały ci się te książki? Znalazłaś coś w nich?
- Tak naprawdę, przeczytałam jedynie o wojnie czarodziejów i chyba wiem już wszystko, co jest tam streszczone. Pozostały 3 książki.
- Jesteś niesamowita, Hermiono – chłopak spojrzał na nią i ugryzł się w język dopiero po wypowiedzeniu swojej kwestii.
- Słucham? – brunetka podniosła na niego wzrok z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
- Eee… Jesteś pracowita, Hermiono. Ja bym nie przeczytał tak obszernej książki w tak krótkim czasie, a co dopiero zapamiętał wszystkiego! Jesteś pracowita, tak.
- Hmmm, dzięki Draco.
- To od czego chcesz teraz zacząć?
- Interesują mnie rody czarodziejów, ale boję się tego, co mogę tam znaleźć. Mam szukać Rosierów, co mi już dobrze nie wróży…
- Prędzej czy później będziesz musiała to znaleźć, więc spróbujmy dzisiaj. Z tego, co zauważyłem, gdy ją wcześniej przeglądałem, to wszystkie rody są uporządkowane alfabetycznie, więc powi…
- Przyznaj się, że po prostu szukałeś rodu Malfoy’ów, żeby zobaczyć jak przystojnie wyglądasz na zdjęciu w drzewie genealogicznym – Cholera! Nie powiedziałaś tego, Hermiono! Nie zwracaj na to uwagi, Malfoy, proszę, proszę, proszę…
- O jak miło, wreszcie się ze mną zgadzasz, że jestem przystojny! Merlinie, mogłem się z tobą pogodzić wcześniej, gdybym tylko wiedział, że tak bardzo ci się podobam!
- Proszę cię, nie zaczynaj z powrotem… Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli… Dobra, ty szukaj Rosierów, a ja się biorę za zamordowanych w ’81.
Obydwoje pogrążyli się w lekturach. Czas leciał dosyć szybko, a oni sobie nawzajem nie przeszkadzali. W pokoju dalej panowała cisza, a jedyne co ją przerywało, to drewno strzelające w kominku. Żadne z nich nie spodziewało się, że kiedyś znajdzie się w takiej sytuacji i będzie mu się tak dobrze pracowało ze swoim dotychczasowym wrogiem.
Chłopak przeczytał całą książkę i dopiero na samym końcu zauważył, że w tomisku brakuje jednej strony.
- Granger, jedna kartka jest wyrwana. Według alfabetu wszystko by się zgadzało, bo przed tą stroną jest ród Roperów, a zaraz potem Rousseau’owie. Granger, słyszysz? – odwrócił się do dziewczyny, która z zamkniętymi oczami leżała oparta głową o książkę. – Na rany Salazara, ty znowu śpisz? Która jest godzina…
Chłopak wstał i dostrzegł na stoliku nocnym mały zegarek, którego wskazówki wskazywały na godzinę czwartą nad ranem. Spojrzał na jezioro za oknami i zauważył, że rzeczywiście zrobiło się jaśniej niż gdy wchodzili do pokoju. Westchnął i za pomocą czarów ściągnął z łóżka narzutę i ozdobne poduszki, po czym podszedł do kanapy, na której zasnęła Ślizgonka i wziął ją na ręce. Dziewczyna wydawała się być dla niego wyjątkowo krucha i delikatna, co mu zdecydowanie nie pasowało do jej charakteru. Zauważył, że brunetka nie miała spokojnego snu, od czasu do czasu szarpała się, ale gdy wydawało mu się, że jest już spokojna, położył ją do łóżka i przykrył miękką kołdrą. Pogłaskał ją delikatnie po włosach, pochylił się i pocałował w policzek.
- Dobranoc, Hermiono.
Następnie wstał od niej i zaczął uporządkowywać książki porozrzucane przy stoliku oraz jedzenie, które przyniósł do dormitorium kilka godzin wcześniej. Podszedł do kominka i dorzucił do niego drewna, widząc, że ogień prawie zgasł, gdy nagle usłyszał krzyk dochodzący z łóżka, w którym ona spała.
- Nie… Nie!... Odejdź ode mnie! Zostaw mnie!
- Hej, uspokój się jestem tu obok ciebie – blondyn szybko podbiegł do niej i starał się ją obudzić, ale mu się nie udawało. Dziewczyna rzucała się coraz bardziej, a na jej twarzy pojawił się zimny pot.
- Proszę, zabij mnie! Błagam!
- Granger, obudź się! To tylko sen! – wtedy jej oczy się otworzyły, a ona gwałtownie usiadła na łóżku, oddychając z wielką trudnością. Chłopak wyczarował szklankę wody i jej podał. – Proszę, napij się – wzięła i od razu wypiła całość. – Chcesz o tym pogadać? – brunetka jedynie przecząco pokiwała głową. – Połóż się w takim razie, jest już późno – wstał i skierował się w stronę drzwi prowadzących na korytarz.
- Draco, zostań tutaj, proszę… - jej głos był przepełniony bólem i lękiem. Chłopak jedynie skinął głową i ruszył w stronę kanapy, gdy ona nagle dodała przesuwając się na łóżku – Nie tam, koło mnie… - blondyn podszedł do łóżka i niepewnie położył się obok, a ona przytuliła się, przerzucając swoją rękę przez jego tors. Chłopak nie wiedząc jak się zachować, zaczął ją powoli i delikatnie głaskać po głowie.
- Dobranoc, Hermiono…
-Dziękuję, Draco. Za wszystko. Dobranoc…
Po chwili dziewczyna usnęła w jego objęciach. W końcu czuła się bezpiecznie i beztrosko. Draco przyglądał się jej jak śpi i oddycha miarowo, a tej nocy nie zmrużył już oka.


~*~
Pierwszy rozdział w tym roku już jest i mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu! :D
A w obecnym 2017 roku chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego, dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, dążenia do określonych celów i cierpliwości, a dla osób piszących własne opowiadania, dodatkowo ogromnej ilości weny! :D

Buziaczki :*
Werv Avis
 

4 komentarze:

  1. Trochę się obawiam, co z tym Nottem. No niefajna sprawa, prawdę powiedziawszy. Niepokoją mnie jego zamiary względem Granger.
    Nie potrafię zrozumieć tego, że najbliżsi przyjaciele Hermiony, zwyczajnie się od niej odwracają. To przykre, bardzo przykre i nieprzyjemne. Okropna jest świadomość takiej straty. Jeszcze gorsza dlatego, że takie zachowanie świadczy o tym, że nie jest się takim prawdziwym przyjacielem. Potter, ty okropny dzieciaku!
    Malfoy z tymi książkami... Mógł użyć zaklęć, żeby sobie życia nie komplikować, jak taki mądry :D Biedak był pewnie zbyt zaaferowany stanem Hermiony XD
    WS – nieelegancko wyglądają takie skróty ;) Pełną formą, kochana.
    ,,[...]niekiedy upuszczali buteleczki z eliksirami, które stykając się z podłogą, rozbijały się na malutkie kawałki."(Severus to ich za to zabije ;P Jak babcię kocham)
    ,,[...]Granger, Malfoy, z tego co pamiętam, mieliście szlaban, a nie randkę[...]"(Ja to bym im za to drugi szlaban dowaliła, a co :D)
    Przerażają mnie sny Garnger :V Serio.Ciekawa jestem, co jej się śniło.
    To tyle, jeśli chodzi o moje rozmyślania.
    Wszystkiego dobrego w nowym roku, mnóstwo weny, pomysłów i przede wszystkim – ROZWOJU <3
    Ściskam mocno,
    Padme ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze na koniec chamska reklama, zapraszam do siebie :D
      http://naszlakmoichblizn.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dziękuję Kochana za tak ogromną ilość komentarzy, którą mnie zasypujesz ♥ Czytam je i aż się szczerzę do laptopa! :D

      Buziaczki :*
      Werv Avis

      Usuń
  2. Kochana, ja też muszę Cię BAAARDZO przeprosić, bo ostatnio wiele się dzieje, czasu brak i chętnie wydłużyłabym dobę o kilka(naście) godzinek! Także przepraszam, że nie odpisywałam, ani nie zajrzałam JESZCZE na Twojego bloga i mam nadzieję, że nadrobię zaległości na dniach! :D

    A teraz co mogę powiedzieć? Mega dziękuję za każdy komentarz i wiele ciepłych słów! Bardzo mnie cieszy fakt, że dalej podoba Ci się opowiadanie i liczę na to, że moja wena Cię nie zawiedzie, bo na chwilę obecną mam z nią ogromny problem!

    Jeszcze raz dziękuję i przepraszam!

    Buziaczki :*
    Werv Avis

    OdpowiedzUsuń