niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział I: Przebudzenie



-Syriusz! 
Brązowowłosa dziewczyna nagle zerwała się z łóżka. Jej oczy były pełne łez, a ona sama oblana zimnym potem. Usiadła i spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę trzecią nad ranem. Przerażona sięgnęła po kubek z wodą, który  znajdował się na stoliku obok. Była cała roztrzęsiona, co spowodowało, że szklanka wypadła jej z ręki i roztrzaskała się na drobne kawałki na drewnianej podłodze, powodując donośny huk.
-Wszystko w porządku, Miona?
-Tak, jasne. Śpij dalej.
Spoglądnęła na łóżko obok i jej oczom ukazała się rudowłosa dziewczyna, która obudzona obróciła się na drugą stronę i z powrotem odpływała w objęcia Morfeusza. Hermiona też się położyła, przykryła kołdrą po szyję i przeniosła pamięcią do swojego snu. Była przerażona, ostatnio miała same koszmary, co noc była w tym samym miejscu, słyszała krzyki, płacze, jęki, ale tym razem było inaczej, zawsze była powietrzem, nie miała ciała i nie widziała nikogo, sen się urywał gdy zbliżała się do drzwi, a w dzisiejszej udręce była kimś, czuła to i miała nawet tego świadomość, co prawda ciało nie należało do niej, jej dusza była w nim obca, ale nie na tym się skupiała. Najbardziej przerażona była tym, co zobaczyła… Syriuszem, krwią, morderczym zaklęciem… Czy mogła w to wierzyć? Starała się wyrzucić z pamięci wszystko, czego się obawiała w tym śnie, każdą myśl, która pozostawiała po sobie tylko pytania: Czy Syriusz żyje? Czy to, co mi się śni codziennie jest prawdą? Mimo lęków próbowała na nie odpowiedzieć, ale szybko zrezygnowała, bo poczuła jak do oczu napływają jej świeże łzy. Momentalnie poddała się i czekała aż zapadnie w sen, mając nadzieję, że wreszcie nastąpi jakaś ulga po codziennych koszmarach, a po chwili w jej głowie pojawiły się piękne, szare oczy.

~*~

-Mionka, obudź się…Miooona…
-Co się stało? – brązowowłosa otworzyła oczy, które momentalnie zamknęła. W pokoju panowała niesamowita jasność, to musiało jedynie znaczyć, że jest już dosyć późno.
-Nic się nie stało, ale musimy iść na Pokątną, a jest już 11:30, więc…
-Co?! Która jest?!
-11:30, ale spokojnie Miona, wresz…
-Spokojnie Miona?! Ginny! Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś?! – Hermiona gubiła się w swoich słowach, dawno nie spała, aż tak długo, przez całe wakacje koszmary budziły ją o świcie, a dzisiaj, gdy jest najwięcej roboty spała jak zabita prawie do południa.
-Ale naprawdę nie masz się czym przejmować, najwyraźniej twój organizm musiał się wyspać, skoro wcześniej nie mógł. Nic ci się dzisiaj nie śniło? – Ginny była jedną z trzech osób, które wiedziały o conocnych udrękach brązowowłosej, martwiła się o swoją przyjaciółkę, nie raz w nocy słyszała krzyki, próbowała ją wtedy budzić, ale nic nie pomagało, wtedy następowała cisza i Hermiona spała dalej. Rudowłosa wraz z Harrym i Ronem uważali, że Zakon Feniksa powinien się o tym dowiedzieć, ale Miona nie wyrażała zgody, uważała, że po pewnym czasie wszystkie koszmary odejdą tak szybko jak przyszły, ale na razie się na to nie zapowiadało.
-Aż tak dobrze nie było… To, że się wyspałam nie znaczy, że nic się nie działo… Widziałam Syriusza, a w zasadzie to jego śmierć… Nie wiem jak to odbierać, ale się porządnie przeraziłam… Jak sobie tylko przypomnę ten widok to od razu się cała trzęsę…Coś strasznego…
-Myślę, że powinnaś o tym powiedzieć Zakonowi, wcześniej nie widziałaś tych ludzi, ale teraz był to jeden z nas. Co jeśli to prawda? Co jeśli to wszystko, co widziałaś, wydarzyło się?
-Nawet mi nie mów… Jeśli to prawda, to Syriusz nie żyje…Ginny, przemyślę to, okej? Tak w ogóle to działo się coś, gdy spałam?
-Hmmm, nie, chyba nie. Jedynie Snape przyszedł i zwołał nagłe zebranie, wyglądał na nieźle zdenerwowanego i przestraszonego.
-Snape? Zdenerwowany i przestraszony? Chyba w takim razie znalazł szampon w swojej łazience – dziewczyny wybuchły śmiechem i zaczęły ścielić rozkopane łóżka. Hermiona jeszcze w piżamie ubrała buty i postanowiła zejść na parter Nory – Gin, idę się wymyć i coś zjeść, bo umieram z głodu.
Gdy weszła do kuchni, zastała w niej Rona jedzącego śniadanie, najwyraźniej też wstał niedawno, aczkolwiek jemu zdarzało się to codziennie.
-Smacznego – powiedziała na wstępie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Dżenkuje, Monga – odpowiedział z ustami wypełnionymi kanapką. „Jak zwykle… Ehhh, czy on się nigdy nie zmieni?” pomyślała Hermiona – Dopiero wstałaś? Musiałaś mieć jakieś przyjemne sny, pewnie ze mną – uśmiechnął się i zlustrował wzrokiem brązowowłosą z góry na dół – Bardzo ładnie wyglądasz.
-Dziękuję Ron, ale jestem w piżamie i…
-Dla mnie zawsze pięknie wyglądasz.
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła. Czuła się niekomfortowo w tej sytuacji. Wiedziała, że Ron coś do niej czuje, była co do tego pewna. Nie dość, że widziała jego nieudolne starania, to jeszcze Ginny jej powiedziała, że wie to od Harrego, natomiast on wie to od samego rudzielca, także wszystkie przypuszczenia się zgadzały. Ron zaczął się tak zachowywać, gdy Hermiona przyjechała do Nory, czyli na początku sierpnia, a co było tego powodem? Prawdopodobnie niesamowita zmiana brązowowłosej, która mimo tego, że trwała zaledwie miesiąc, to dała jeden wielki efekt, wystarczyła zmiana garderoby na nieco odważniejszy i modniejszy, delikatny, codzienny makijaż i ogólne podkreślenie jej atutów. Nigdy nie była typem dziewczyny, która robiła wszystko, żeby ładnie wyglądać, zawsze liczyła się dla niej wiedza i to, co ma w środku, ale najwyraźniej dojrzała do tego, żeby coś zmienić. Stwierdziła, że po co być mądrym i pięknym wewnątrz, skoro można mieć to i być jeszcze pięknym na zewnątrz. Ta przemiana dodała jej pewności siebie, przebudziła się prawdziwa Hermiona, która bała się uwolnić, aż do teraz. Wraz ze zmianą wyglądu, zmieniło się również życie miłosne brązowowłosej, która stała się najbardziej pożądaną dziewczyną wśród znajomych z Londynu, a w tym wypadku również wśród jednego z najlepszych przyjaciół. Kochała Rona, ale jedynie jako brata, niestety on odbierał wszystko zupełnie inaczej i codziennie można było się dopatrzeć przeróżnych gestów, które miały sprawić, że dziewczyna się w nim zakocha, ale wszystkie jego starania szły na darmo, ponieważ Hermiona nie była nim zainteresowana. Oczywiście próbowała sobie wyobrazić możliwość, że daje mu szansę, ale to, co zobaczyła nie chciała, żeby było zrealizowane. Ron nie był wystarczająco czuły, odpowiedzialny, a ona właśnie takich cech poszukiwała u swoich wybranków.
Gdy dziewczyna robiła sobie śniadanie, jej uwadze umknęło to, że rudzielec wstał i zaczął się do niej zbliżać. Oparł się rękami o blat kuchenny tak, że między nimi znajdowały się biodra Hermiony, a ona wtedy się wzdrygnęła, gdyż gwałtownie wyrwał ją z zamyślenia.
-Nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam – szepnął jej do ucha, co wywołało ciarki u brązowowłosej, ale nie były to dreszcze podniecenia, tylko lęku i dyskomfortu. Czuła na karku jego oddech i chciała jak najszybciej stamtąd uciec.
-Ron, przesuń się, chcę zjeść śniadanie.
-Możesz zjeść je za chwilę, gdy skończymy… - teraz na karku nie czuła tylko jego oddechu, ale i również muśnięcia jego zaślinionych ust, poczuła falę obrzydzenia i wyrwała się z jego objęć. W tym samym momencie z piętra dobiegł głos Ginny:
-Miona! Możesz tu na chwilkę przyjść?!
Pobiegła na górę nie odwracając się za siebie, ani nie spoglądając na minę Rona. Nie chciała go zranić, ale to już była przesada, na samą myśl o tych pocałunkach na jej twarzy pojawił się niesmak, który szybko ukryła wchodząc do pokoju.
-Coś się stało?
-Nie, chciałam się tylko zapytać, czy mogę iść tak ubrana na Pokątną?
-Jasne, super wyglądasz.
Gdy się otrząsnęła, zaczęła szukać ubrań, które ona mogła włożyć. Na polu było bardzo gorąco i duszno, więc szukała czegoś lekkiego i zwiewnego, gdy nagle usłyszały krzyk z pokoju obok:
-Nieeeeeee! Dlaczego?! Jak mogłeś?! Jak mogłeś go nie uratować?! – wraz z Ginny rozpoznały głos Harry’ego i szybko pobiegły do miejsca, skąd rozlegał się wrzask. To, co zobaczyły przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Na środku pokoju stał Wybraniec, trzymany przez Remusa Lupina i Artura Weasley’a, w ręce trzymał różdżkę, która wcześniej skierowana była prawdopodobnie w stronę Snape’a – Jak mogłeś?! Ufaliśmy ci! Mówiłeś, że go uratujesz! Że prędzej czy później zobaczę go!
-Nie rycz, Potter. Robiłem, co w mojej mocy, aby go ocalić. I tak dosyć długo ustał przy życiu. Trzy miesiące tortur, nic więcej nie mogłem zrobić. Czarny Pan prędzej czy później by go zabił. Rozumiesz? – odpowiedział z największym opanowaniem, na jakie było stać Severusa.
-Obiecałeś! – dalej krzyczał, próbując wyrwać się z solidnych uścisków mężczyzn – Kto go zabił?!
-To nie jest istotne w tym momencie.
-Pytam! Kto go zabił?!
-Nie denerwuj mnie, Potter. Nie musisz wszystkiego wiedzieć.
-Był moją najbliższą rodziną! Zasługuję na to, żeby wiedzieć!
-Nie mam obowiązku mówienia ci tego, narobiłbyś sobie zbyt wielu kłopotów. Żegnam i do zobaczenia jutro na uczcie w Wielkiej Sali – mówiąc to odwrócił się i skierował w stronę drzwi. Hermiona spontanicznie podjęła decyzję i zatrzymała Snape’a słowami:
-Panie profesorze, uważam, że powinien pan coś wiedzieć.
-Mów, Granger – dziewczyna zawahała się, ale ponaglił ją sam Severus – Dalej, nie mam całego dnia.
-Muszę z panem porozmawiać na osobności – widziała jak jego cierpliwość się kończy, ale zgodził się i otworzył drzwi od pierwszego lepszego pomieszczenia, przepuścił ją przodem i otoczył pokój zaklęciem wyciszającym.
-O co chodzi?
-Od dwóch miesięcy mam koszmary… - brązowowłosa nie wiedziała jak zabrać się do powiedzenia prawdy.
-Jak każdy, nie licz na to, że dam ci eliksir słodkiego snu. Litości, Granger.
-Nie o to chodzi. Mam koszmary w których widzę morderstwa, nie wiem czyje, zawsze budzę się zanim zobaczę czyjąkolwiek twarz, ale dzisiaj widziałam Syriusza, jego śmierć. Byłam w cudzym ciele, jakaś starsza postać, mugol, zastałam zabita zaraz po nim. O której zmarł?
-Koło trzeciej w nocy – Snape nie krył zainteresowania, ale i przerażenia. Wiedział już co się dzieje.
-Właśnie wtedy miałam ten sen. Jak mam to interpretować? Jak rozumieć? Co mam zrobić?
-Za dużo pytań, za mało czasu na odpowiedzi. Pewnie to tylko zwykły koszmar, może wyczułaś coś złego i przeniosłaś się do tego miejsca. Nie wiem, nie mam czasu, Granger. To wszystko?
-Tak – dziewczyna poczuła ukłucie gniewu. Została zignorowana, ale to sprawiło, że sama postanowiła poszukać odpowiedzi na pytania. Już jutro, jak tylko dojedzie do Hogwartu, uda się do biblioteki, a z racji, że jest prefektem, może bez problemu przeszukać Dział Ksiąg Zakazanych. Dziękuję, profesorze.
-W takim razie do zobaczenia nazajutrz.
Usłyszała ciche pstryknięcie i Snape’a już nie było, teleportował się. Hermiona miała mętlik w głowie, wiedziała, że coś się w niej zmieniło, nie na zewnątrz, ale w środku, a ona musi odkryć co. Po zniknięciu nauczyciela od razu otworzyła drzwi i udała się do pokoju w którym, wcześniej rozgrywała się scena. Był tam teraz Harry oraz Ron z Ginny. Gdy tylko ją zobaczyli, na ich twarzach pojawiło się przerażenie, natomiast czarnowłosy chłopak szybko poderwał się na nogi, podbiegł do niej i przyłożył różdżkę do gardła
-Powinnaś była mi powiedzieć od razu! Wszystko wiedziałaś!
-Harry, uspokój się. Wiem, jak się czujesz…
-Nie, właśnie nie wiesz! To ja straciłem wszystkich najbliższych, nie ty! – mocniej przycisnął różdżkę do jej krtani i wtedy został odciągnięty przez Rona.
-Co ty wyprawiasz?
-Zostaw mnie!
-Chodź Miona, nie ma sensu tu siedzieć – powiedziała Ginny, która wzięła ją za rękę i pociągnęła do ich pokoju, gdzie zaczęły przygotowywać się do wyjścia na ulicę Pokątną.

~*~

Obudził go ból przenikający lewę przedramię. Jego spojrzenie od razu tam powędrowało, a przed nim ukazał się świeżo wypalony Mroczny Znak. Gdy tylko wrócił myślami do wczorajszego wieczoru, jego oczy się zaszkliły. Nigdy nie chciał być tym, kim się stał, ale nie miał wyboru, został postawiony przed faktem dokonanym i to przez swojego ojca, chciał się mu sprzeciwić, ale tego nie zrobił, a teraz jest już za późno. Został śmierciożercą, sługą Czarnego Pana, kolejnym szpiegiem w Hogwarcie. Bał się, nie rozkazów Voldemorta, ale tego, że nie podoła, nie będzie potrafił mordować niewinnych z zimną krwią i odbije się to na jedynej osobie, na której mu zależy, na jego matce. Kochał ją całym sercem, mimo że tego nie wyrażał, ale tego był nauczony, że w domu Malfoy’ów nie okazywano żadnych uczuć poza nienawiścią do brudnej krwi i zdrajców, których teraz będzie musiał mordować. Nieraz widział, jak jego ojciec wymierzał w niewinnych ludzi różdżką i wypowiadał najgorsze zaklęcie niewybaczalne, a ciała bezwładnie lądowały na ziemi, już bez duszy, bez życia. Teraz naszła jego kolej, teraz on ma się stać jedną z najmłodszych maszyn do zabijania. Bał się, ale najwyraźniej tak miało być, a on nie może się już nikomu sprzeciwić, a na pewno nie Czarnemu Panu.
-Jak się czujesz, Draco? Boli Cię? – z rozmyślań wyrwał go głos Narcyzy.
-Nie, wszystko w porządku – bez żadnego problemu skłamał. Przywykł już do tego, w tym domu zawsze mówił, że czuje się dobrze, mimo że tak nie było. Chciał po prostu uniknąć zbędnych pytań i odpowiedzi, które tak naprawdę nikogo nie obchodziły. Jego taktyka zawsze działała, ale nie tym razem.
-Skarbie, ja wiem, że jest ci ciężko, ale tak będzie lepiej. Czarny Pan ci ufa, jesteś w jego szeregach, jesteś bezpieczny, wszystko będzie dob…
-Skończ już, dobra?! Nie chce mi się z tobą gadać, a tym bardziej nie o tym! - mówiąc to odwrócił się do matki plecami, nawet nie wiedział ile przykrości jej sprawił swoimi słowami przepełnionymi niechęcią, co do jej osoby.
-Dobrze, Draco. Chcę ci tylko przypomnieć, że jutro jest pierwszy września, a ty nadal nie masz książek i nowej szaty. Może umówisz się z Blaisem i pójdziecie na Pokątną? Bo jak źle się czujesz to mog…
-Czuję się bardzo dobrze i chętnie się umówię z Blaisem, dziękuję za propozycję, a teraz wyjdź!
Narcyza posłusznie wyszła z pokoju syna, ale zaraz za drzwiami się zatrzymała, a po jej policzku spłynęła łza bólu. Osunęła się po ścianie, usiadła, oparła głowę o szmaragdową tapetę i zaczęła płakać, już nie powstrzymywała szlochu, jak to robiła codziennie przez Lucjusza, a w wakacje również Dracona, nie była w stanie. Nie wiedziała, że w pokoju obok, szesnastoletni chłopak również wylewa łzy rozpaczy…

~*~

Na środku ciemnego pomieszczenia, ozdobionego srebrnymi i zielonymi dodatkami, znajdował się wielki, majestatyczny, wykonany z marmuru tron, który zasiadał niezwykle blady mężczyzna w długiej, bogatej, czarnej szacie. Jego szkarłatne oczy lustrowały wielką salę, którą miał przed sobą. To właśnie tam odbywały się najważniejsze spotkania z jego poddanymi. U jego nóg spoczywał wielki, jadowity wąż, wylegujący się i syczący od czasu do czasu. Ciszę i spokój przerwał trzask teleportacji, a naprzeciw tronu pojawił się mężczyzna odziany w czarną szatę, o przetłuszczonych włosach i haczykowatym nosie. Powoli podszedł bliżej Czarnego Pana i się ukłonił.
-Co chcesz mi powiedzieć, Severusie?
- Zaczęło się.
Voldemort jedynie uśmiechnął się, nie kryjąc satysfakcji, która przenikała całe jego ciało. Dawno nie słyszał od swoich poddanych lepszych informacji. Wszystko zaczęło się układać zgodnie z jego planem, czego oczekiwał już od wielu lat.
-Przyślij do mnie w takim razie, Augustusa.
-Jak sobie życzysz, Panie.




Mam nadzieję, że rozdział się komuś spodobał i będzie czekał na kolejny. Takie moje cichutkie marzenia :)

Buziaczki,
Werv Avis

8 komentarzy:

  1. Dziękuję!
    Bardzo mnie cieszy, że komukolwiek spodobały się moje wypociny i mam nadzieję, że będziesz ze mną do końca :D
    Ja tymczasem uciekam do Ciebie i również obserwuję! :)

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widzę zakładki spam, dlatego piszę tutaj. Prosimy o poprawienie zgłoszenia do Stowarzyszenia Dramione, ponieważ jest niepełne.
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uhuhu przyznam, że mnie zaciekawiłas :D jak czytałam ten rozdział, to miałam wypieki na twarzy spowodowane emocjami, jakie się przeze mnie przewinęły, czytając to opowiadanie. Syriusz... szkoda, że go uśmierciłaś. Z początku cieszyłam się, że postanowiłas go ożywić i nie umarł, tak jak w książce, lecz moja radość szybko się rozwiała. Sny Hermiony są bardzo ciekawe. Zawsze to Harry miał jakies przeczucia, bóle głowy, blizny, sny, połączenie z CZarnym Panem... a tutaj miła niespodzianka. Tym razem to Mionka jest prorokiem (prorokinią?) XD teraz już jestem pewna, że to Draco zabił Syriusza. Szkoda. Mam nadzieję, że Hermiona się o tym nie dowie, w końcu ta historia ma się zakończyć ich związkiem :D
    Podoba mi się, jak opisujesz otoczenie. Z łatwością można to sobie wyobrazić, człowiek czuje się, jakby tam był. Ciekawe, co knuje Voldemort i po czyjej stronie jest Snape.... Przykro mi tylko, że Harry porwał się z różdzka na Mionkę... To przykre, w końcu są przyjaciółmi. Stosunek Dracona do Narcyzy - cudowny. Zawsze lubiłam, gdy blondyn w fanfickach kochał swą matkę i jako jedyną szanował. Szkoda mi w sumie tej kobiety i losu, jaki zgotował maż jej i jej synowi.
    Pozdrawiam i życzę duuuuuużo weny :*
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D
    /Elphame
    { http://hogwartmynewschool-drastine.blogspot.com }

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa i jeszcze ten żart z szamponem... XD nie mogę przestać się śmiać :D :D :D

      Usuń
    2. Dziękuję! Fajnie, że ktoś docenia moją pracę! :D
      Na razie powiem Ci tylko tyle, że jeszcze trochę niespodzianek przed Tobą :D

      Usuń
  5. "To, że two­ja wrażli­wość uczu­ciowa mieści się w łyżeczce do her­ba­ty nie świad­czy o tym, że wszys­cy są tak upośledze­ni."
    Ron to świnia. Jakoś nie mogę się przekonać do tego, żeby go polubić. I każde Sevmione, Dramione czy inne –mione, które miałam przyjemność przeczytać coraz bardziej mnie utwierdzało w przekonaniu, że go nie lubię.
    Severus zachował się jak typowy Dupek Z Lochów, Postrach Hogwartu, mój niedoszły mąż <3 Uwielbiam, pod każdym względem, toteż jego postaci nie będę się czepiać :D
    Rozumiem Harry'ego, ale definitywnie przegiął. Grozić różdżką najlepszej przyjaciółce, tylko dlatego, że niezależnie od siebie widziała śmierć Syriusza? Dzięki temu, prolog stał się bardziej klarowny. Jestem święcie przekonana, że prędzej czy później któreś z nich (pewnie Hermiona, a jakby) dowie się, kto jest mordercą Syriusza. Odniosłam wrażenie, że to miał być jakiś rytuał przejścia, akt wierności i oddania Czarnemu Panu, Temu-Którego-Imię-Jest-Tak-Przerażające-Że-Każdy-Boi-Się-Go-Wymawiać-I-Na-Gacie-Slytherina-Po-Co-Tyle-Myślników-To-Nie-Mam-Pojęcia-Więc-Nie-Pytaj.
    Draco, kochany, biedny Draco, został wpakowany w największe bagno tego czarodziejskiego świata, w którym zapewne i ja bym siedziała, będąc większą wariatką od Belli <3
    Pragnę się odnieść jeszcze do pewnej kwestii, mianowicie: ,,– W takim razie do zobaczenia (nazajutrz)." Słowo wzięte w nawias nie pasuje, w moim odczuciu. Ale to już taka drobna uwaga (jakby to określił mój mentor: drobne niuanse stylistyczne).
    Z życzeniami mnóstwa wizyt Pana Wena oraz nadmiaru pomysłów <3
    Pozdrawiam i ściskam mocno,
    Ithrise
    PS: Musisz to rozwinąć, ale mogę dać ci plusa <3 (Pozdro dla kumatych XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak bardzo rozwinięty komentarz, a szczególnie za zwrócenie uwagi na pewne mankamenty w mojej pracy, co mimo wszystko, bardzo mnie motywuje do dalszej pracy i rozwijania swoich możliwości :D
      Jakieś błędy stylistyczne pewnie będą się jeszcze zdarzać, ale jak najbardziej jestem otwarta na konstruktywną krytykę, bo w końcu uczymy się na każdym błędzie, dlatego nie powinniśmy się nie bać ich popełniać! :D
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiaaam ♥
      PS: Obydwie byśmy chętnie się znalazły na miejscu Draco, Severuska, Belli, czy każdego innego śmierciożercy! *.* ♥

      Usuń